Abp Michalik powinien zamknąć twarz, klepie tylko brednie jak zdrowaśki
Abp Józef Michalik jeszcze raz dał popis swojej elokwencji. Słynną już pracę Jacka Markiewicza wystawioną (wideo) w Centrum Sztuki Współczesnej, nazwał:
Obrazoburczy akt.
To jak w takim razie nazwać owe „lgnięcia” klechów do dzieci?
No, jak?
Artysta przynajmniej „lgnie” tylko do rzeźby, w więc do drewna, ale nie wtyka swojego przyrodzenia (w latach 90. poprzedniego stulecia powstała instalacja, obecnie pokazywana jest w zapisie wideo).
A klechy, co? Dzieciom wtykają swoje penisy.
Jak ten akt przestępstwa można nazwać? Michalik niech zamknie twarz, z której płyną tylko same brednie i krętactwa. Drewno mu się myli z istnieniem. Ot, klecha.