Hairwald

W ciętej ranie obecności

Krystyna Pawłowicz nakręciła spiralę nienawiści w stosunku do niepełnosprawnych

Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz zagrała jedną z głównych ról w spektaklu nakręcania hejtu wokół protestujących niepełnosprawnych i ich opiekunów. Wszystko bowiem zaczęło się od jej twitterowego wpisu na temat smrodu unoszącego się na sjemowych korytarzach. Resztę zrobily usłużne internetowe trolle.

Krystyna Pawłowicz ma 66 lat, a śmiga w internecie sprawniej od swoich młodszych kolegów. Gdy 23 maja, w 36 dniu protestu osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w Sejmie, Pawłowicz pisze na Twitterze, że w parlamencie śmierdzi, żyje tym cały internet. „Przed chwilą byłam w Sejmie. Na antresoli, w miejscu dla prasy i w korytarzu głównym na parterze trudny do zniesienia smród. Zapytana o to pani z TVN powiedziała, że „też coś czuje, ale to od farby, bo gdzieś coś malowano”. Ale nigdzie prac malarskich nie było” – podkreśla posłanka PiS.

Jej wpis w krótkim czasie polubiło przeszło tysiąc osób. Stał się on inspiracją dla setek trolli. „To te brudne wyrodne matki, co swoje niepełnosprawne dzieci ciągają po Sejmie,śmierdzą jak radzieckie onuce. Te pacholęta w przeciekających pampersach nie są lepsze. Sanepid tam nasłać na tych brudasów”. „Trzeba wezwać sanepid i służby ratownictwa chemicznego! Te typiary mogły coś rozlać” – pisali internauci. Dodawali, że matki niepełnosprawnych zrobiły z parlamentu cyrk i bazar, że się nie myją, znęcają nad swoimi dziećmi. „Won, baby z Sejmu!” – nawoływały trolle.

Według Anny Mierzyńskiej, członkini PO, ekspertki od marketingu politycznego, która przeanalizowała hejt wobec protestujących w sieci, to właśnie wpis Pawłowicz o śmierdzącym Sejmie był jednym z trzech motywów przewijających się najczęściej w komentarzach. Liczba wpisów zaczęła lawinowo rosnąć 23 maja, tuż po wpisie Pawłowicz. Z 5,5 tysiąca wzmianek poprzedniego dnia w całym internecie urosła do 10 tysięcy w środę, by osiągnąć szczyt w czwartek 24 maja.

Tego dnia liczba wpisów doszła do 30 tysięcy i to tylko tych oznaczonych hashtagami #Hartwich i #ProtestNiepelnosprawnych. Dotarły one do około pięciu milionów użytkowników internetu – mówi mi Mierzyńska. Apogeum hejtu przypada w dniu, gdy straż marszałkowska szarpie matki niepełnosprawnych, nie pozwalając im wywiesić w oknie transparentu z informacją o proteście dla zagranicznych gości, którzy przyjadą do Sejmu na zgromadzenie parlamentarne NATO. – Bardzo szybko, w odstępach co 3 minuty, pojawiały się pod postami na facebooku nowe komentarze, w większości negatywne – opowiada Mierzyńska. 25 i 26 maja liczba postów na temat protestu spada z 30 tys. do około 20 tys.

Zdaniem Mierzyńskiej, najbardziej zaangażowane w hejtowanie protestujących były konta na co dzień atakujące opozycję, a wspierające Pawłowicz, wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego i posła Adama Andruszkiewicza (kiedyś Kukiz ’15, dziś koło Kornela Morawieckiego Wolni i Solidarni). Mierzyńska od wielu miesięcy obserwuje ich, a także ich sympatyków. Jej zdaniem hejt był zorganizowaną akcją.

Prasa prawicowa dokonuje wiwisekcji kobiety, która opowiedziała w „Fakcie” o swoim romansie z posłem Stanisławem Piętą. Rozważana jest jej przeszłość, analizowane zdjęcia, poszczególne tytuły prześcigają się w spekulacjach co do tego, czy ktoś ją „podstawił”, czy jest rosyjskim szpiegiem, czy aby nie przysłał jej sam Donald Tusk. Z punktu widzenia rodziny posła nie ma to chyba znaczenia.

„Fakt” sugeruje, że w PiS panuje obecnie nastrój lekkiej paniki, ponieważ istnieją podejrzenia, że poseł Pięta „nie był jedyny”, a bohaterka afery wyraża rozgoryczenie, że ataki na nią są tak zajadłe, a ona przecież chciała tylko „angażować się w dobrą zmianę”. W dodatku na poniedziałek zapowiadane są dalsze rewelacje.

Choć mechanizm pojawienia się pani Izabeli w środowisku PiS pozostaje tajemnicą i właściwie każda wersja jest możliwa, to przyznać trzeba, że jej wizerunek jako nowej erotyczno-politycznej celebrytki, jest dość niespójny. Z politykiem PiS sprawa jest prosta: konserwatywny, wrogi wobec najmniejszego rozluźnienia obyczajów i zajadły przeciwnik jakiegokolwiek odchodzenia od narodowo-katolickiej normy, zgodnie z relacją „Faktu” nie tylko zdradzał żonę, ale jeszcze zamierzał się z nią rozstać, kochance załatwić pracę w państwowej spółce i wszystko to unurzać w demograficznym sosie. Czyli – klasyka. A ona?  Nie jest niewinnym, uwiedzionym dziewczęciem. Nie jest też kapłanką dobrej zmiany, gotową do poświęceń w imię historycznej misji. Nie wygląda także na to, by była prawdziwą Matą Hari. Wizerunek tej bohaterki jest niekonsekwentny, a co za tym idzie – nieudany. Nagie zdjęcia modelki nie pasują do pikiety pod biurem Rzecznika Praw Obywatelskich w proteście przeciw zbytniemu liberalizmowi. Bo ktoś, kto oficjalnie wyznaje konserwatywne zasady i powołuje się na przykazania, to jeśli grzeszy – czyni to raczej w ukryciu i stara się by nikt o tym nie wiedział. Tak jak pan poseł.

Coś więc tu nie pasuje… I to właśnie jest wyraźną zapowiedzią, że możemy się spodziewać jeszcze wielu interesujących newsów na temat tej pani.  Jeżeli bowiem udało się jej – jak mówi prawicowa TV Republika – omotać „jednego z najbardziej ideowych posłów PiS”, to kto wie, czego się jeszcze dowiemy.

Seksposeł PiS Łukasz Zbonikowski już dawno powinien zniknąć z polskiej polityki. W Fakcie opisywaliśmy skandale z jego udziałem: romans z asystentką europosła PiS czy oskarżenia o przemoc wobec żony. Dla PiS widać to za mało, by odciąć się od niego! Tym razem wziął udział w koncercie pieśni religijnych razem z działaczami PiS.

Jak opisuje Wirtualna Polska, Zbonikowski pojawił się na koncercie w swoim politycznym mateczniku – Włocławku. Koncert odbył się pod patronatem biskupa Wiesława Meringa. Zbonikowski siedział w pierwszym rzędzie, po sąsiedzku z księdzem.

Był to – jak opisuje porta ddwloclawek.pl – koncert pieśni religijnych pt. „Uwielbienie”. Odbył się 31 maja, w jednym z miejskich parków. Opisały go lokalne media, nie zabrakło także zdjęć i nagrań video. Widać także właśnie posła Zbonikowskiego, który siedzi i przysłuchuje się śpiewającym wykonawcom. Na koncercie nie zabrakło także lokalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości. „Wśród setek włocławian rzucali się w oczy politycy i samorządowcy, tym bardziej, że zajęli 1. rząd krzeseł dla publiczności. Stawiła się silna ekipa Prawa i Sprawiedliwości. Była poseł Joanna Borowiak z mężem i kandydat partii na prezydenta Włocławka Jarosław Chmielewski z żoną. Do tego była wiceprezydent Włocławka Monika Berger, dziś dyrektor generalny Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy” – opisuje lokalny portal. Dodaje, że nie zabrakło również Zbonikowskiego. Dwa lata temu Fakt opisywał, jak Zbonikowski dopuścił się aktów przemocy wobec żony. Opisywano także szeroko jego romans z asystentką jednego z europosłów. Doszło do rozwodu i kłótni przy podziale majątku małżonków.

Billboardy z ojcem Rydzykiem nie spodobały się jego wyznawcom. Są doniesienia do prokuratury.

W PiS są rzeczy ważne i… ważniejsze 😎⬅️

Nie bądźcie głupi, nie obwiniajcie szamana, że spadł deszcz. Pisarz Ziemowit Szczerek:

https://twitter.com/PolskaNormalna/status/1003137953672192001

Single Post Navigation

Dodaj komentarz