Hairwald

W ciętej ranie obecności

Kaczyński i Macierewicz. Coraz więcej wiemy, jakie to marne osoby, zakały polskiej polityki

Jan Olszewski maniakalnie ambitny, niezdolny do jakiegokolwiek kompromisu, chce być zbawcą ojczyzny, a Antoni Macierewicz nie ma kwalifikacji Piłsudskiego, a wyraźnie chciałby być Piłsudskim – to niektóre z politycznych ocen, jakie w niepublikowanym dotąd wywiadzie z 1994 r. wygłaszał Jarosław Kaczyński. Fragmenty „taśm Kaczyńskiego” można przeczytać w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”.

  • „Dużo tam było środowisk skrajnych, integrystycznych katolików, ludzi o uogólnionej pretensji do świata, także trochę ludzi niezupełnie zdrowych na umyśle” – mówił o PC w 1994 r. Jarosław Kaczyński
  • Prezes PiS był przekonany, że w „Solidarności” drugą osobą po Wałęsie był Bronisław Geremek – wynika z opublikowanych rozmów
  • „Maniakalnie ambitny, niezdolny do jakiegokolwiek kompromisu” – mówił Kaczyński o Janie Olszewskim

Dziennik publikuje wypowiedzi z rozmowy, którą przeprowadził z prezesem PiS politolog Tomasz Grabowski. Naukowiec w 1994 r. przygotowywał na Uniwersytecie w Berkeley doktorat o polskiej prawicy. Kaczyński stał wówczas na czele Porozumienia Centrum i – jak pisze gazeta – „mógł mówić swobodnie, był też świadom, że nie przemawia do szerokiej opinii publicznej, lecz słucha go naukowiec. I to życzliwy”. Ostatecznie wywiad nie został wykorzystany i „cztery kasety leżały w szufladzie”.

Co 24 lata temu mówił prezes PiS? O Janie Olszewskim: „on nie był w stanie być premierem rządu koalicyjnego, bo wtedy nie byłby zbawcą ojczyzny. Ci ludzie z pokolenia ’56 są ambitni na poziomie, który określić trzeba jako maniakalny”. O Antonim Macierewiczu: „miał wodzowskie zacięcie bez wodzowskich kwalifikacji. On jest człowiekiem na pewno zdolnym i sprawnym, i – żeby było jasne – nieprzeciętnym, ale nie ma kwalifikacji Piłsudskiego, a wyraźnie chciał być Piłsudskim”.

Prezes PiS krytycznie wypowiadał się także o swojej własnej grupie politycznej. – Całe to ówczesne PC to był straszliwy zoolog, ogród zoologiczny. Dziwne zbiorowisko. Dużo tam wtedy było środowisk skrajnych, integrystycznych katolików, ludzi o uogólnionej pretensji do świata, także trochę ludzi niezupełnie zdrowych na umyśle – komentował.

Kaczyński o „Solidarności”

– Nasza pozycja była coraz słabsza, gdyby nie stan wojenny zarząd [regionu „Solidarności”] pozbawiłby nas formalnego statusu doradców. W końcówce moja pozycja polityczna była żadna – tak Kaczyński oceniał swoją rolę w „Solidarności”.

– W 1982 roku próbowaliśmy się przebić do kierownictwa z Dornem, bo mieliśmy taką optymistyczną wizję, że w jakimś sensie na naszym stanęło i może teraz my się staniemy tymi głównymi mózgami. To zakończyło się kompletną plajtą, zresztą tak jak i inne próby przebijania się do decydujących grup – wspominał.

„Dziś prezes PiS twierdzi, że Lech Kaczyński był w „Solidarności” najważniejszy po Lechu Wałęsie. Ale w 1994 r. podkreślał: »Mój brat był zastępcą Wałęsy do spraw związkowych. Nie drugą osobą, ale zastępcą«” – czytamy w gazecie. W 1994 roku dla Jarosława Kaczyńskiego był przekonany, że w „Solidarności” drugą osobą po Wałęsie był Bronisław Geremek – wynika z opublikowanych rozmów.

Prezes PiS nie rozumiał, czemu nie został powołany do rządu Tadeusza Mazowieckiego. – Natomiast z pewnych względów – nie ukrywam – ambicjonalnych wydawało mi się, że być w pierwszym rządzie niekomunistycznym to jest w jakimś sensie zapisać się w historii. I rzeczywiście mi na tym zależało – tłumaczył.

„Wyłaniający się z nagrania obraz politycznej drogi Kaczyńskiego odbiega od tez dzisiejszej propagandy, że był wpływowym działaczem »Solidarności«, a władze stanu wojennego chciały go internować” – czytamy w komentarzu Wojciecha Maziarskiego.

Antoni Macierewicz od dawna uważany jest za bardzo kontrowersyjną postać. W jego „karierze” politycznej można znaleźć wiele znaków zapytania, które stawiają go w dość wątpliwym świetle. O jego powiązaniach z szemranymi biznesmenami, z rosyjskim wątkiem w tle, pisał już Tomasz Piątek, a teraz przed nami kolejna książka. Tym razem Macierewicza pod lupę wzięli Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski w „Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana”. Jej fragmenty można znaleźć w dzisiejszym wydaniu onet.pl.

W latach 1991 – 1992 Antoni Macierewicz pełnił w rządzie Jana Olszewskiego funkcję ministra spraw wewnętrznych. Jego podwładnym został m.in. major Andrzej Anklewicz, były funkcjonariusz SB. Obaj panowie poznali się już wcześniej. Pod koniec lat siedemdziesiątych Anklewicz pracował w wydziale MO, zajmującym się opozycją. Wówczas brał udział w przeszukaniu domu Macierewicza. Teraz więc był przekonany, że jego dni w ministerstwie są policzone. Ku jego zaskoczeniu, nowy minister zdaje się nie pamiętać o wcześniejszym spotkaniu i Anklewicz nadal pozostaje pracownikiem ministerstwa. Od kilku miesięcy bierze on udział w operacji, której celem była infiltracja siatki GRU w Polsce.

Anklewicz nawiązuje współpracę z Markiem Zielińskim, który szpieguje na rzecz GRU od lat osiemdziesiątych. Przekazał on w ręce rosyjskiego wywiadu materiały dotyczące działaczy opozycji i jej finansowania oraz ściśle tajne dokumenty MSW i materiały z posiedzeń władz PZPR-u. Zieliński nie ma problemów z dotarciem do tych, nawet najbardziej tajnych, materiałów, bo jest urzędnikiem wysokiego szczebla w ówczesnym MSW. Za cenne informacje jest nagradzany przez prowadzących go oficerów radzieckich towarami, wówczas w Polsce niedostępnymi. Markowy alkohol, papierosy, paliwo, słodycze dla dzieci, telewizor, magnetofon marki Sanyo. Jak twierdził Zieliński, swoją współpracę ze służbami radzieckimi traktował „na początku, jako współpracę z organem zaprzyjaźnionego państwa, rodzaj bratniej pomocy. […] Byłem dogmatykiem ideologicznym i sądziłem, że pomogę w ten sposób utrzymać socjalizm w Polsce, w który wtedy ślepo wierzyłem. Liczyłem też, że dzięki współpracy z Rosjanami awansuję służbowo. Był to motyw ważniejszy wtedy niż jakikolwiek materialny”.

W 1987 r. Zieliński zostaje przyłapany na kserowaniu dokumentów. W jego szafie znajdują się kopie materiałów operacyjnych. Wprawdzie Zielińskiemu udało się wybronić, ale otrzymuje poważne ostrzeżenie. Wiosną 1988 roku wchodzi w skład zespołu doradców Czesława Kiszczaka. Ma więc nieograniczony dostęp do tekstów przemówień ministra oraz informacji dotyczących prowadzonych negocjacji z opozycją. Wszystkie interesujące materiały przekazuje GRU. Po transformacji ustrojowej, na wieść o planowanej akcji weryfikacji pracowników polskich służb, odchodzi na emeryturę i zakłada agencję ochroniarską Dakota.

GRU ma nowe zadanie dla Zielińskiego. Nakazuje mu stworzyć własną siatkę agentów i jedną ze wskazanych osób jest właśnie Andrzej Anklewicz. Panowie spotykają się i Zieliński proponuje współpracę z „dziennikarzem agencji TASS”. O tym spotkaniu Anklewicz powiadamia swoich przełożonych i rozpoczyna się jedna z pierwszych w demokratycznej Polsce, akcja naszego kontrwywiadu. Akcja, która mogłaby zakończyć się znacznie szybciej, gdyby nie… decyzje ministra Macierewicza. Nakazał on wstrzymać działania i usunął Anklewicza z prowadzonej operacji.

I tutaj nasuwają się pytania. „Dlaczego Macierewicz – pierwszy łowca agentów, poskromiciel GRU, sowieckich służb i zagorzały antykomunista – gdy ma na widelcu najprawdziwszego szpiega, werbownika GRU, podejmuje taką decyzję? Czy naprawdę aż tak przejmuje się bezpieczeństwem byłego funkcjonariusza SB, który przeprowadzał kiedyś rewizję w jego domu? Czy może tak dalece nie ufa poprzednikom, że cofa wszystkie ich decyzje? Ale dlaczego w takim razie Anklewicz pozostaje w resorcie na tak ważnym stanowisku?

Autorzy książki kilkakrotnie spotykają się z Andrzejem Anklewiczem, chcąc zrozumieć, dlaczego Antoni Macierewicz wydał taką, a nie inną decyzję, i to w tak mocno już zaawansowanej sprawie. Zieliński był już nieźle rozpracowany, a Anklewicz miał coraz większą wiedzę o osobach z nim współpracujących, metodach pracy i łączności służb radzieckich oraz o poszczególnych etapach budowania siatki szpiegowskiej w Polsce. Anklewicz zastanawia się, dlaczego właśnie w tym momencie, gdy operacja rozpracowania Zielińskiego zmierzała do finału, Macierewicz nakazał wstrzymać wszelkie działania. – „Wiele razy się nad tym zastanawiałem od naszej pierwszej rozmowy. Ale myślę, że gdyby Macierewicz jakkolwiek był z nimi powiązany, to przecież po prostu uprzedziłby ich, że jest prowadzona taka operacja. Moim zdaniem on nie miał wtedy kontaktów z Rosjanami. To tropienie agentów było jakoś autentyczne. Z drugiej strony, czy on rozumie, że obiektywnie działa na rzecz Rosjan? Sam nie wiem, to wszystko są sprzeczności”.

Jedno jest pewne. Operacja na rozkaz Macierewicza zostaje przerwana, a Zieliński do jesieni 1993 roku prowadzi dalej swoją działalność werbunkową. Dopiero jesienią tego właśnie roku zostaje złapany na gorącym uczynku i w 1994 zostaje skazany na 9 lat więzienia.

Ci, którzy zapoznali się już z książką Tomasza Piątka „Macierewicz i jego tajemnice” mogą mieć sporo wątpliwości co do czystych intencji byłego ministra MSW. Wydaje mi się, że jednak długo poczekamy na wyjaśnienie. Obecna władza stoi przecież murem za swoim człowiekiem. Jednak warto pytać i drążyć temat, bo to przecież sprawa bezpieczeństwa. Jeżeli podejrzenia okażą się słuszne, to będzie to wielka kompromitacja PiS.

Nieautoryzowana biografia Antoniego Macierewicza pióra Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżanowskiego będzie miała swoją premierę 6 czerwca.

https://twitter.com/olejnik_lukasz/status/1003299917387960320

Single Post Navigation

Dodaj komentarz