Dojna zmiana PiS
Rozmiar pazerności, bezczelności i całkowitego braku skrupułów w dojeniu państwowej kasy może wprawić w osłupienie niejednego Polaka, gdy tylko zapozna się z raportem, opublikowanym kilka dni temu na Twitterze przez Agnieszkę Pomaską, o zarobkach gdańskich radnych Prawa i Sprawiedliwości za 2017 rok. Posłanka PO porównała je z dochodami osiąganymi przed nastaniem „dobrej zmiany”. Wynik robi wrażenie!
„Zgadnijcie, którzy z nich są zatrudnieni za publiczne pieniądze? Ich zarobki tylko w 2017 roku wzrosły trzykrotnie – napisała Pomaska – czyli blisko o 2 miliony złotych. Rekordzista w 2015 zarobił 34 tys. zł, a w 2017 – 760 tys. zł. To niejaki Grzegorz Strzelczyk, zasłużony „żołnierz dobrej zmiany” którego „przytuliły” państwowe spółki paliwowe.
Dorównuje mu kroku Jaromir Falandysz, który „odnalazł się” w spółce Energa Oświetlenie. I w miejsce 56.300 w 2015 r. zgarnął 324 tys. zł w 2017 r. Kto by tak nie chciał?
Wszystko to jedynie strzępy szokujących informacji, które stawiają pod znakiem zapytania wizerunek PiS – jako partii skromnej i wolnej od buty. Tylko czekać aż upublicznione zostaną do końca oświadczenia majątkowe radnych Rad Miejskich, Powiatowych i Sejmików Wojewódzkich. Polacy poznają wówczas pełną skalę dojenia państwowych spółek przez Misiewiczów tej władzy.
Warto jeszcze zajrzeć do portfeli PiS–owskiej elity w zachodniopomorskiem. Wszelkie rekordy pośród PiS-owskich radnych w Szczecinie bije np. przyjaciel Brudzińskiego, radny Tomasz Hinc, którego władza zrobiła wiceprezesem Grupy Azoty S.A. (pracuje także w Totalizatorze Sportowym). Tylko za 2016 rok zarobił tam bagatela 610 tys. złotych, a jego oświadczenie za 2017 rok jeszcze nie zostało opublikowane.
Pomyśleć, że większość tych radnych zasiadła w swych wygodnych fotelach dokładnie w momencie, gdy PiS-owski prezydent Duda, mówił z pogardą pod adresem protestujących przeciw władzy PiS: „Ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie.” Złośliwi mówią, że musiał mieć na myśli własnych kumpli partyjnych, z czym trudno się nie zgodzić.