Hairwald

W ciętej ranie obecności

PiS buduje swoje kasty

Kiedyś się mówiło: „czy się stoi czy się leży 2000 się należy”. Dziś wierszyk byłby inny, ale zostawmy poezję, tak czy owak, będąc przy PiSie, łatwo dwójkę skołować. Wystarczy mieć znajomego w ministerstwie, np. takiego Łukasza Piebiaka.

Jak ustalił Tomasz Marzec reporter TVN24 w „Czarno na białym” sędzia Jerzy Daniluk 8 stycznia tego roku został delegowany z Sądu Okręgowego w Lublinie do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Tam na polecenie wiceministra Łukasza Piebiaka został mianowany wiceprezesem tego sądu.

Pan sędzia Daniluk natychmiast zwrócił się do dyrekcji, żeby ta przyznała mu dodatek mieszkaniowy, gdyż jako przeniesiony ma do niego prawo. Okazało się jednak, że przeniósł się z Lublina do Lublina, więc nie zmienił miasta, więc się nie należy.

Tragedia!

Ale od czego mamy główki na karku… Dwóch mądrych panów, czyli Jerzy Daniluk oraz wiceminister Łukasz Piebiak znaleźli prosty sposób; sędziego Daniluka przenieśli formalnie do Sądu Okręgowego w Siedlcach. W efekcie na papierze przestał być sędzią z Lublina, a stał się sędzią z Siedlec delegowanym do Lublina. No, teraz kasa nareszcie się należy!

Pan sędzia wybrał ryczałtowy dodatek, w wysokości 2120 złotych miesięcznie. No i dzięki mądrej głowie wiceministra Piebiaka, dostał do dziś ponad 14 tysięcy złotych dodatku mieszkaniowego.

Autorytety, takie jak sędzia Krystian Markiewicz ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” nie mogą uwierzyć: „Chciałbym bardzo wierzyć, że nie jest jedynym celem to, żeby wypłacić sędziemu dodatek mieszkaniowy” (…) „Jeżeli by tak było, to mielibyśmy do czynienia z czystym bezprawiem cywilnym, bo ktoś otrzymywałby świadczenie, które mu się nie należy, na szkodę skarbu państwa”.

Nie ma co się moralnie wzburzać, bo to już od dawna nie robi wrażenia na PiSie. Czy to już jest skandal? Ależ skąd. To zwykle standardy obowiązujące w obecnej Polsce.

Jednak sędzia Dariusz Mazur nie wytrzymuje: „Dopiero teraz możemy mówić o tworzeniu kasty” – mówi. A sędzia Krystian Markiewicz przypomina: „Jak była sprawa 50 złotych, czy sędzia przekroczył pięć kilometrów na godzinę prędkość, to dyskusja w mediach trwała w najlepsze, ministerstwo robiło 17 konferencji i mówiło o tym, jak trzeba przykładowo takich sędziów karać. Jest to absolutny demontaż sądownictwa jako instytucji niezależnej, kierującej się zasadami prawa i uczciwości”. I dodaje „Ważne, żeby swoi się najedli”.

Czy teraz sędzia Daniluk się przestraszył? Z przykrością stwierdzam, że opinie publiczną pan sędzia ma w głębokim poszanowania. Na plus jednak trzeba przyznać, że od początku nie ściemniał, bo nie tworzył pozorów, nie miał i nie ma w Siedlcach nawet pokoju i nigdy w tamtejszym sądzie nie orzekał.

Ale to nie koniec tej historii! Powiedzmy sobie szczerze, co to jest 2000 złotych. To żaden grosz. W PiSie to trzeba się dużo bardziej postarać, żeby wyjść na swoje. Więc…

Sędzia pracujący w Lublinie, a formalnie zatrudniony w Siedlcach, dostaje jeszcze dodatek na dojazdy na weekendy do domu w Białej Podlaskiej. Kilometrówka może tu wynieść nawet 600 złotych miesięcznie. Sędzia został także przez rząd PiS mianowany komisarzem wyborczym i z tego tytułu ma jeszcze ponad 5 tysięcy złotych miesięcznie.

„Wszystkie stanowiska, wszystkie funkcje, które są związane z dodatkami finansowymi, to jest często wiele tysięcy złotych miesięcznie, są na dodatek kumulowane przez tą wąską grupę osób, tę kastę sędziów ministerialnych. Oni po prostu żyją z tej dobrej, dojnej zmiany” – zauważa sędzia Krystian Markiewicz.

Na koniec pragnę poinformować suwerena, że ani wiceminister Piebiak, ani sędzia Daniluk nie zamierzają się z tego tłumaczyć. Dla dziennikarzy są niedostępni.

(fragment)

Tusk dla pisowców jest jak piorun z jasnego nieba dla Balladyny. I zdaje się, że tym kieruje się Małgorzata Wassermann, która pierwotny termin przesłuchania Tuska w komisji ds. Amber Gold przeniosła z 2 października na 5 listopada, na dzień po wyborach samorządowych.

Przesłuchanie Tuska może się zakończyć dla Wassermann tylko porażką. Ale to nie byłaby jej porażka w terminie 2 października, lecz innych kandydatów PiS w wyborach samorządowych. O przesunięciu przesłuchania więc nie ona decydowała, ale Nowogrodzka. Biedna Wassermann tłumaczy, że nie chce wykorzystywać komisji do swojej kampanii samorządowej (kandyduje na prezydenta Krakowa), co samo w sobie jest śmiechu warte, temat na skecz kabaretowy. Który polityk PiS nie wykorzystuje okazji? Uśmieliście się?

Przesłuchanie Tuska dzień po wyborach będzie politycznie bez znaczenia, gdyż Wassermann przybita porażką w pojedynku z Jackiem Majchrowskim, jako przewodnicząca komisji jest skazana na los Balladyny, zostanie podczas przesłuchania dobita piorunem. Tak działają nie tylko metafory literackie, taka jest siła Tuska, Donalda Tuska.

Single Post Navigation

Dodaj komentarz