Hairwald

W ciętej ranie obecności

Kościół katolicki pod ciężarem oskarżeń może upaść i się nie podnieść

Biskupi mają osądzać sprawę, tymczasem oni są winni. I nie mogą być sędziami we własnej sprawie. Wina biskupów: przenoszenie i ukrywanie pedofilów. Tego na jaw wyciągać komisje kościelne nie będą – mówi w rozmowie z nami prof. Tadeusz Bartoś z Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, filozof, teolog, publicysta, były dominikanin. – „Kler” to pierwszy film, który pokazuje rzeczy opisywane już w prasie, książkach o pedofili duchownych. Kto śledził te publikacje, miał jakąś orientację w tym, co się dzieje. To, co wiedzieliśmy, teraz zobaczyliśmy na własne oczy. Kościół przede wszystkim powinien być opodatkowany za dochody, które realnie osiąga i wykazuje. W kwestii pedofilii wszystkie przypadki powinny być natychmiast zgłaszane policji, a księża, którzy się przestępstw dopuszczają, po wyrokach sądów powinni być wydalani ze stanu duchownego – dodaje.

JUSTYNA KOĆ: Ile prawdy o Kościele jest w filmie „Kler” Wojciecha Smarzowskiego?

TADEUSZ BARTOŚ: W tym filmie jest kilka kwestii. Po pierwsze, finanse, które w Kościele są prowadzone na zasadzie „z ręki do reki”. Ofiary na Kościół nie są rozliczane. Z tego, co dostaje ksiądz, nie musi się rozliczać. Jak dostanie 20 zł, to jego, tak samo jak dostanie 100 tys. czy pół miliona. W filmie biskup Mordowicz, którego gra Janusz Gajos, wyciąga gotówkę w torebkach i przekazuje dalej. To jest zgodne z prawdą o polskim Kościele, bo ten obrót gotówką z ręki do ręki tak właśnie wygląda. Być może nawet w rzeczywistości jest jeszcze gorzej. Jest to możliwe, ponieważ finanse Kościoła nie są w żaden sposób uregulowane, nie ma skutecznych wymagań co do księgowości, wewnętrznych i zewnętrznych. To jest bardzo istotny czynnik demoralizujący, czyniący ze świata duchownych taki świat, którym rządzi niekoniecznie motyw religijny, tylko grupa ludzi bardziej lub mniej wpływowych w zależności od tego, jak dobrze potrafią zdobywać pieniądze. System nominacji i awansów też jest z tym związany.

Jak jakiś duchowny nie zachowuje się tak jak należy, czyli nie zgadza się z główną linią Kościoła, nie należy do towarzystwa, nie śmieje się razem z innymi na zebraniu księży, czyli nie jest swój, to ryzykuje osadzeniem na biednej parafii, gdzie ciężko wyżyć. W filmie mamy przedstawionych 4 księży, w Polsce jest ich ponad 30 tys., film podejmuje więc tylko pewne wątki z życia kleru, ale dobrze udokumentowane.

W filmie jest również poruszony problem celibatu, pedofilii, domów dziecka prowadzonych przez osoby duchowne. O podobnych przypadkach pisały media w ostatnich latach.
Smarzowski mówił, że napisał scenariusz do filmu właśnie zbierając różne materiały, m.in. o patologicznym domu dziecka prowadzonym przez siostrę zakonną, która zresztą dostała wyrok. Konsultował się też z księżmi ze świata diecezjalnego, którzy dość szczegółowo opisywali, jak to funkcjonuje. Jeśli chodzi o związki księży i konkubinaty, to jest to zjawisko znane. Ludzie mieszkający w małych miejscowościach wiedzą, do której pani ksiądz przychodzi, a która gospodyni na plebanii jest niczym żona. To nie jest nowość, a wręcz utrwalone zjawisko. Jeżeli chodzi o pedofilię, konsultantem był założyciel stowarzyszenia „Nie lękajcie się” i historie opowiedziane w filmie są historiami, które on zebrał. Skala problemu pedofilii w Polsce wśród duchownych jest ukrywana. Nie mamy tu nawet żadnych informacji, oprócz tego, że

proces ukrywania, przenoszenia, utajniania jest związany z taktyką Kościoła,

która została zakwestionowana dopiero na początku lat 2000, kiedy zmieniono dokument Crimen sollicitationis. Jego głównym celem było chronić dobre imię Kościoła. Tajność, obowiązek milczenia nakładany nawet na ofiarę.

Dlaczego ludzie bądź co bądź w tak katolickim kraju masowo ruszyli do kin? W pierwszy weekend film rozbił Box Office. Ponad 935 tys. widzów to nowy rekord. Do tej pory na 1. miejscu był film „50 twarzy Greya” z 834 tys. Znakomity film „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego jest daleko w tyle.
„Zimnej wojnie” wróżono, że ludzie nie pójdą do kin, ale się nie sprawdziło. Kiedy mieliśmy ostatni film o życiu kleru, taki niesłodzony, prawdziwy?

Chyba nie było takiego filmu.
Mieliśmy do tej pory filmy o życiu kleru, ale bardzo sympatyczne. One mogą się nawet podobać z powodu jakości scenariusza, aktorstwa, np. serial „Ranczo”. Tam mamy proboszcza Kozioła, toż to prawdziwy anioł. To film bajka, który spełnia marzenia ludzi; fajnie byłoby mieć takiego proboszcza. W podobny sposób oddziałują komedie romantyczne. Ludzie je oglądają, bo chcą się lepiej poczuć.

Smarzowski nie jest z tej bajki, nie robi filmów, żebyśmy się lepiej poczuli.

„Kler” to pierwszy film, który pokazuje rzeczy opisywane już w prasie, książkach o pedofili duchownych. Kto śledził te publikacje, miał jakąś orientację w tym, co się dzieje. To, co wiedzieliśmy, teraz zobaczyliśmy na własne oczy.

Czy ten film może być początkiem oczyszczenia się polskiego Kościoła, czy chociażby poważnej, głębokiej debaty na ten temat?
Myślę, że nie, bo nie ma chętnych rozmówców. Aby uległo zmianie funkcjonowanie kleru, musieliby tego chcieć biskupi, a oni raczej są zainteresowani działaniami pozornymi. Uspokojeniem nastrojów, stwarzaniem wrażenia, że działamy, reagujemy itp.

Biskupi zapowiedzieli, zresztą kilka dni przed premierą, że opracują raport na temat pedofilii w Kościele. Padło nawet słowo przepraszam.
Biskupi mają doradców zarządzania sytuacjami kryzysowymi. Wiadomo, że trzeba zapobiegać kryzysom według zasady advantage on the first step, czyli zanim wybuchnie bomba lepiej ją rozbroić, mówiąc o problemie publicznie.

Tak zostało to zarządzone przez biskupów, którzy zauważyli, że sytuacja się zagęszcza i zdecydowali się coś zrobić. To, co robią, to markowanie działań. Nie słyszałem, aby powstała jakaś komisja niezależna od duchownych.

Biskupi mają osądzać sprawę, tymczasem oni są winni. I nie mogą być sędziami we własnej sprawie. Wina biskupów: przenoszenie i ukrywanie pedofilów. Tego na jaw wyciągać komisje kościelne nie będą. Jest oczywiste, że dokument biskupi nie wskaże winnych biskupów, którzy ukrywali przestępców pozwalając im dalej działać. Będzie się wskazywać na pojedynczych pedofilów w sutannach, odcinać od nich, przepraszać, tak by odsunąć pytanie o odpowiedzialność przełożonych. Aby naprawdę rozwiązać ten problem, potrzebna jest komisja zewnętrzna, niezależna od biskupów i przez to wiarygodna, z pełnym dostępem do archiwów. W jednym z wywiadów Smarzowski mówi, że ma pomysł na „Kler 2”, zaczynałby się od jakiegoś wydarzenia-skandalu, po którym sprawnie dokonano by oczyszczenia archiwów kościelnych z dokumentów wskazujących na ukrywanie pedofilów.

Samoświadomość biskupów w tej materii jest ograniczona. Biskup Kamiński, który przepraszał na konferencji prasowej, mówił jedynie o tym, żeby stworzyć warunki powrotu ofiar do Kościoła. To jest trochę mało.

Pragnę w tym miejscu powiedzieć przepraszam i uczynić wszystko, aby ci, którzy poczuli się skrzywdzeni, mieli możliwość bezpiecznego powrotu do wspólnoty Kościoła i odzyskali zaufanie – mówił biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński. To dość przewrotne przeprosiny?
Sama pani widzi, że biskup nie powiedział, że pragnie, aby krzywda ofiar została wynagrodzona. W instytucji kościelnej są dwie najważniejsze rzeczy: obrona dobrego imienia instytucji i uniknięcie kar finansowych. Strategia episkopatu, jego doradców marketingowych i prawniczych jest właśnie taka, aby ograniczyć szkodliwe skutki i ochronić dobre imię. To nie Kościół, ale pojedynczy zwyrodnialcy, których ukarzemy. Po drugie, skoro to zwyrodnialcy, to odszkodowanie spada na nich, a nie za cały Kościół.

Ochrona majątku kościelnego jest tu kluczowa, bo w innych krajach jak Stany Zjednoczone czy Irlandia kary bardzo uszczupliły budżety kościelne, czasem dochodziło nawet do bankructw diecezji. Krótko mówiąc, mamy tu potężną instytucję, która jest w tarapatach i wynajduje sposoby, aby się obronić.

Czy właśnie przykład irlandzki nie powinien dać polskim hierarchom do myślenia? Tam na skutek zamiatania sprawy pod dywan kościoły opustoszały, seminaria są zamykane, bo nie ma chętnych.
Nauka z tego dla Kościoła taka, że musi to zrobić lepiej, czyli przedstawić jakieś statystyki, jednak sam je przygotuje, choć nie jest w tym wiarygodny. Idzie o ukierunkowanie uwagi mediów i społeczeństwa na przestępców, odcięcie się od nich, przeproszenie. Ale wszystko po to, żeby zatrzymać ewentualne dalsze drążenie tematu (np. wcześniejsze ofiary tego samego księdza). Jeżeli skalę problemu podadzą biskupi, to wiarygodność tych danych będzie niska, co nie oznacza, że media tego nie „kupią”.

Kościołowi zależy dalej na tuszowaniu sprawy, czyli ujawnianiu jej tak, żeby całość procesu ujawniania była pod kontrolą hierarchów. To może pozwolić na uniknięcie albo przesunięcie w czasie eksplozji, jaka się dokonała w Irlandii.

Zresztą sytuacja w Irlandii była trochę inna. Tam był bardzo tradycyjny katolicyzm, niezmieniony instytucjonalne od pokoleń, ze wszechobecnymi szkołami katolickimi, szpitalami, domami dziecka itp. Polski katolicyzm od strony instytucjonalnej jest nieco inny, bo przeszedł przez okres komunizmu. Sprawność zarządzania i zmagania się z trudnościami jest o wiele większa pośród elit polskiego kleru. Pomysł jest prosty: pokażemy własne statystyki, wskażemy winnych, wprowadzimy przepisy dotyczące zajęć duchownych z dziećmi. Pokażemy, że działamy. Zresztą te zasady, które zaproponowano teraz, co do zasad pracy duchownych z dziećmi przypominają mi historie ze Stanów Zjednoczonych, kiedy tam wybuchały pierwsze skandale. Wtedy to firmy ubezpieczeniowe domagały się takich procedur, by ubezpieczyć diecezje w kwestii odszkodowań za przestępstwa pedofilskie.

Aby móc się ubezpieczyć, trzeba było wprowadzić procedury m.in. opisujące wycieczki księży z dziećmi, zasady wspólnego przebywania w pomieszczeniach, zasady nocowania itp. To samo zaproponowano na konferencji episkopatu w zeszłym tygodniu.

Czyli to wszystko jest sprawna manipulacja dla społeczeństwa?
Manipulacja to brzydkie słowo. Idzie o skuteczną ochronę przed negatywnymi skutkami skandali. Robią to wszystkie duże instytucje, są w tej materii szkolone, nazywa się to crisis management. Kościół w Polsce – domyślam się – ma w tej materii sprawnych doradców. A poza tym Smarzowski pokazuje także w filmie, jak świetnymi manipulatorami są niektórzy duchowni, jak sprawni są w załatwianiu swoich spraw, przez szantaż, przekupstwo. Niektórzy są wręcz wybitnie w tym kierunku uzdolnieni. Pamiętajmy, że nie od dziś kler ma potężnych sojuszników. Instytucje państwa, prokuratura, władze wszystkich szczebli, które najchętniej żyją z klerem w dobrych układach.

Partia rządząca, która kontroluje prokuraturę, może starać się zadbać o to, aby straty były jak najmniejsze, zarówno finansowe, jak i wizerunkowe.

Na czym polega ten mezalians między władzą a Kościołem? Chodzą plotki, że być może Kościół jest tak bardzo uległy wobec partii władzy, bo prokuratura ma dostęp do danych na temat pedofilii w Kościele, które ukrywa. W oficjalnym spisie pedofilów nie ma żadnego z księży, o którym mówi np. stowarzyszenie „Nie lękajcie się”.
To jest bardzo dobry przykład.  To wierzchołek góry lodowej, symptom wskazujący na naturę tej symbiozy. Zawsze gdy potrzeba, władza samorządowa czy wyższego szczebla będzie starać się, aby ograniczyć te szkodliwe skutki. Dlatego prokuratura akurat nie publikuje listy pedofilów duchownych. W poniedziałek okazało się, że w Krakowie będzie zabudowana działka, bo zażyczyli sobie tak duchowni jednego z zakonów, chociaż miał tam być korytarz napowietrzający dla miasta, które wiadomo, że zmaga się z ogromnym smogiem. Rada miasta prawie jednogłośnie to przegłosowała.

Pani prof. Płatek cytuje artykuł o losie policjanta, który rutynowo zatrzymał do kontroli bpa Michalika i jego kierowcę, dał mandat za przekroczenie prędkości itp. Bp Michalik zadzwonił do przełożonego tego policjanta i od tego czasu jest on w piekle: wynajduje się na niego haki, a on w chwili obecnej siedzi w areszcie. Ta ostatnia historia doskonale pokazuje, jaki to jest układ zależności; telefon biskupa załatwia sprawę i to w sposób okrutny.

Czyli prawdziwa symbioza sacrum z profanum?
Tak, to są układy towarzyskie. W mieście to symbioza biskupa i prezydenta, w mniejszej miejscowości to proboszcz z burmistrzem. Na pewno film Smarzowskiego nie opowiedział wszystkich historii, bo już widzimy, że jest ich więcej.

Skąd to się wzięło?
Na skutek błędnego prawodawstwa z lat 90., konkordatu, komisji majątkowej, komisji wspólnej episkopatu i rządu. To wszystko wytworzyło taką zależność; niezależnie od tego, jaka była władza, czy postkomuniści, czy AWS, czy PiS, czy PO, to te relację z Kościołem były na zasadzie czołobitności, na kolanach przed duchownymi.

Co musi się stać, aby to się zmieniło i czy to w ogóle jest możliwe?
Na razie nie jest to możliwe.

Nie można nie doceniać siły politycznej i wpływów politycznych, finansowych kleru. I tej gigantycznej symbiozy wyższego kleru z aparatem państwa, który jest aparatem przemocy, służb. Mnóstwo rzeczy można starać się tak przedstawić, żeby to nie ciążyło. Przy obecnym układzie politycznym zmiany są niemożliwe.

Jeśli chodzi o sam Kościół katolicki w Polsce, to rozwiązanie, które musiałoby powstać, jest obecnie również mało realne. Należałoby wtłoczyć Kościół w ramy państwa, bo na razie to państwo w państwie. To dotyczy finansów, o czym już mówiliśmy. Tak jak pani prowadząca kiosk musi wbijać wszystko na kasę, tak samo Kościół powinien się rozliczać. Gdy biskup posyła księdza na parafię, to powinno być to w ramach stosunku zatrudnienia, z pensją o określonych dochodach. Kościół przede wszystkim powinien być opodatkowany za dochody, które realnie osiąga i wykazuje.

Taki gorset biurokratyczno-skarbowy może spowoduje, że ograniczy się tę mafię finansową. Nie można liczyć, że biskupi w stylu Mordowicza z filmu Smarzowskiego sami nagle zaczną się ograniczać.

W kwestii pedofilii wszystkie przypadki powinny być natychmiast zgłaszane policji, a księża, którzy się przestępstw dopuszczają, po wyrokach sądów powinni być wydalani ze stanu duchownego.

Czy ci, którzy byli na filmie, inaczej spojrzą na Kościół?
To zależy, którzy, z jakiej grupy społecznej. Jest taka grupa, która na pewno nie pójdzie. Są tacy, którzy wiedzą i słyszą, co się dzieje, więc dla nich to nie będzie nowością; wiedzą, że ich proboszcz ma dziecko, wiedzą, jak wygląda zamawianie mszy, załatwianie pogrzebu, widzą, czym jeździ proboszcz. Oni zobaczą – ano rzeczywiście tak to wygląda. Też się z tym zetknąłem. Pogłębi się w nich świadomość, uświadomią sobie to, co niby już wiedzieli. Na innych film zrobi wrażenie, bo z takimi rzeczami się nie stykali. Ten film będzie też mieć wpływ na, powiedzmy, inteligencję katolicką. Ja od kilkunastu lat piszę krytycznie o Kościele katolickim językiem raczej ułożonym, teoretycznym, gromadzę argumenty teologiczne, filozoficzne, psychologiczne, socjologiczne. Taki abstrakt nie dociera do wyobraźni.

Obraz jest silniejszym bodźcem, moje konstatacje, które łatwo było odrzucać, zwłaszcza w środowisku katolickiej inteligencji, teraz zyskały potężnego sojusznika. Być może pojawi się refleksja w tym środowisku, że jest problem, a to, o czym pisałem, to nie są wymysły frustrata.

Nie każdy dozna tu iluminacji. „Pytają mnie, czy pójdę na film »Kler«? Było takie dobre powiedzenie w czasie okupacji: »tylko świnie siedzą w kinie«. Nasi ojcowie wiedzieli, że nie trzeba się przekonywać, co Niemcy pokazują, żeby nie oglądać hitlerowskiej propagandy” – napisał Tomasz Sakiewicz.
Pan Tomasz Sakiewicz mówiąc to, chce się komuś przypodobać.

Władzy, Kościołowi?
Jego słodka tajemnica, ale nie tak trudno się domyślić, kto finansuje jego aktywność dziennikarsko-propagandową. On się pozycjonuje jako niezłomny obrońca. Choć filmu nie widział, więc nie wie, o czym on jest. Tymczasem są tam postacie kilku księży przedstawione realistycznie, nie groteskowo, nie jest to Monty Python. Każda pokazana jest od strony ich osobistego doświadczenia – to żywili ludzie wewnątrz nieludzkiego systemu, który tworzą i którego są ofiarami. Nie jest to propagandówka antyklerykalna z materiałów stalinowskich z lat 50.

Rewolucyjny wyrok! Kobieta gwałcona w dzieciństwie przez księdza pedofila dostanie milion złotych zadośćuczynienia i 800 zł miesięcznie dożywotniej renty! Sąd apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji! Płacić będzie Towarzystwo Chrystusowe!

Tadeusz Kotarbiński: W obliczu ogromu zła na świecie, byłoby bluźnierstwem posądzać Boga o istnienie.

Utrzymany przez sąd apelacyjny wyrok – milion zadośćuczynienia dla ofiary księdza do zapłaty przez zakon – narusza niepisaną zasadę abp Michalika: „odsyłamy do winowajcy”. Wyrok może popchnąć do przodu rozliczanie kleru. Na razie Kościół deklaruje, że poradzi sobie sam, a nawet, że będzie ratował dzieci molestowane poza Kościołem. Sprawca chce być zbawcą

We wtorek 2 października 2018 sąd apelacyjny podtrzymał jeden z najbardziej znaczących wyroków w historii polskiego sądownictwa. W styczniu 2018 sędzia Anna Łosik z Sądu Okręgowego w Poznaniu przyznała 24-letniej Katarzynie, gwałconej w dzieciństwie przez księdza Romana, milion złotych zadośćuczynienia i 800 zł comiesięcznej dożywotniej renty. Wyrok był trzymany w tajemnicy ze względu na dobro ofiary, dopiero we wrześniu ujawniła go „Gazeta Wyborcza”.

Wywrotowość wyroku polega na tym, że płacić ma nie ksiądz, ale zgromadzenie, do którego należał. Sąd uznał odpowiedzialność cywilną Kościoła. A to otwiera drogę do odszkodowań dla kolejnych ofiar.

Sędzia Jan Futro uprawomocnił teraz styczniowy wyrok sądu okręgowego. Stronom przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego.

Sąd złamał zasadę Michalika

Do tej pory w polskich sądach obowiązywała nieformalna zasada, którą sformułował w marcu 2012 roku abp Józef Michalik, wtedy przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski: „Do zobowiązań finansowych Kościół nie może się poczuwać, odsyłamy do winowajcy”.

Wcześniej Michalik z wielką determinacją bronił sprawców, m.in. proboszcza z podkarpackiej Tylawy, który – jak ujawniliśmy w „Wyborczej” w 2001 roku (autor tego tekstu kierował dziennikarskim śledztwem) – molestował dwa pokolenia parafianek. Michalika wspierał prokurator okręgowy w Krośnie Stanisław Piotrowicz, jego prokuratura umorzyła sprawę, ale w 2004 roku ks. M. został jednak skazany na dwa lata w zawieszeniu.

Odpowiedzialność za podwładnego

Linia obrony adwokata Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, do którego należał ksiądz Roman, była zgodna z zasadą Michalika: zgromadzenie nie wiedziało o działaniach księdza, nie mogło więc reagować i nie może za nie odpowiadać. Podobnie nie mogłoby odpowiadać np. za skutki wypadku drogowego spowodowanego przez księdza.

W pierwszej instancji sędzia Anna Łosik powołała się jednak na art. 430 Kodeksu cywilnego, który określa odpowiedzialność zwierzchnika za podwładnego:

„Kto na własny rachunek powierza wykonanie czynności osobie, która przy wykonywaniu tej czynności podlega jego kierownictwu i ma obowiązek stosować się do jego wskazówek, ten jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną z winy tej osoby przy wykonywaniu powierzonej jej czynności”.

Jak tłumaczy Artur Nowak, adwokat, autor książki „Ofiary mają głos”, „duchowni budują swoją relację z dziećmi i uwodzą je właśnie z tego powodu, że są duchownymi. Oni znają te dzieci ze spowiedzi, znają ich najbardziej skryte tajemnice. A poza tym zakonnicy nie mają żadnego majątku, więc musi płacić za nich Kościół”.

„To pierwszy wyrok w historii Polski, który uznaje winę Kościoła. Wcześniej zdarzyło się, że została wypłacona ugoda, ale w ramach ‚dobroci chrześcijańskiej’, a nie za krzywdy wyrządzone przez funkcjonariusza Kościoła – mówi Marek Lisiński, prezes fundacji „Nie lękajcie się”.

Autorka reportażu, Justyna Kopińska, napisała w komentarzu dla „Gazety Wyborczej”:

„Pytają Państwo czy przypuszczałam, że kwota będzie tak duża? Odpowiem: nie brałam innej możliwości pod uwagę. Sprawiedliwość zwyciężyła!”.

Gwałt, aborcja, spowiedź święta – dramat ofiary ks. Romana

„Pedofilia w Kościele. Ksiądz gwałcił 13-latkę. Nadal odprawia msze” – zatytułowany był reportaż Justyny Kopińskiej w „Dużym Formacie”, magazynie „Gazety Wyborczej” (powyżej ilustracja do tekstu Anny Reinert/Jacka Faleńczyka).

Roman B. uczył Katarzynę religii w szóstej klasie podstawówki. Zauważył i wykorzystał jej sytuację rodzinną. Przekonał rodziców, żeby przenieśli ją do szkoły z internatem. Po raz pierwszy zgwałcił Kasię, gdy miała 12 lat.

Kilka fragmentów reportażu Justyny Kopińskiej:

Rodzina

„Tata bił mamę tak, że krew tryskała po ścianach. Mama często leżała na podłodze, zakrwawiona, w podartych ubraniach. Starałam się ich pilnować. Gdy mama chciała się powiesić, śledziłam każdy jej ruch. Czasem rodzice tak się upijali, że zapominali otworzyć mi drzwi. Musiałam spać na zewnątrz.

Pierwszy gwałt

Któregoś dnia powiedział: „Nawet nie wiesz, jak o tym marzyłem”. „O czym, proszę księdza?” – zapytałam. „Zaraz zobaczysz, moje słoneczko”. Zasunął zasłony, mocno chwycił mnie za ręce. „Nie krzycz, bo wtedy będzie bolało bardziej” – powtarzał. Zaczął zdzierać ze mnie ubranie. To był taki strach, że nie możesz oddychać. Był silny, ważył sto kilogramów.

Krzyczałam, błagałam, by przestał. Gdy skończył, owinęłam się w koc, położyłam przy ścianie i płakałam. „Jadę. Mam mszę wieczorną w Stargardzie” – rzucił.

Kazał mi wziąć jakieś dziwne tabletki. Otworzył usta i sprawdził, czy na pewno je połknęłam. Krew spływała mi po nogach. Weszłam do wanny. Zaczęłam ją spłukiwać, ale było jej więcej i więcej. Miałam rozciętą wargę, na udach siniaki. Zaczęłam powtarzać: „Mamusiu, gdzie jesteś? Pomóż mi”. W tej chwili oddałabym wszystko, aby była przy mnie. Kilka godzin siedziałam w wodzie.

Leki

Przychodził, kiedy chciał. Zaczął zmuszać mnie do brania leków. Nie mówił ich nazwy. Ale działały jak psychotropy. Byłam otępiała, senna. Miałam zaburzenia równowagi. Pamiętam, że zaczął powtarzać: „Mama i tata już cię nie chcą. Oni cię nienawidzą. Nie masz w życiu nikogo oprócz mnie”.

Sylwester

W Sylwestra przyjechał z wódką. Pozasłaniał okna. Pił i powtarzał, że to będzie mój najlepszy sylwester w życiu. Gwałcił mnie przez całą noc. Wtedy zaczęłam się ciąć.

Inni księża się nie dziwili

Często zabierał mnie na plebanię w Stargardzie. Jedliśmy obiad ze wszystkimi księżmi, a potem brał mnie do swojego pokoju.

Nie rozumiem, dlaczego nikt nie reagował.

Ja byłam bardzo drobną dziewczynką, wszyscy widzieli, jaka jest między nami różnica wieku, a księża się nie dziwili, że śpię u niego. Jak chciałam skoczyć z okna z ósmego piętra, to powiedział, że opętał mnie szatan. Zabrał mnie do znajomego egzorcysty w Szczecinie i nawet tam poprosił o wspólny pokój na noc.

Aborcja 

Któregoś dnia rzucił: „Mała, przytyłaś ostatnio i wymiotujesz”. Zrobił mi test ciążowy. Krzyczał: „Nie chcę mieć bachora”.

Potem zabrał mnie do znajomej ginekolog. Zabili moje dziecko.

Długo później krwawiłam, bardzo mnie bolało. Po kilku miesiącach przestałam chodzić do szkoły, miałam lęki, myśli samobójcze.

Spowiedź  

Kazał mi jechać ze sobą do Częstochowy. On często tam bywał, bo prowadził grupy pielgrzymkowe. Tam, w kościele, kazał mi iść do konfesjonału. „Chodź, powiesz całą prawdę i zobaczymy, jak Bóg zareaguje” – krzyknął. Opowiedziałam księdzu w konfesjonale wszystko.

A ten ksiądz zwyzwał mnie od kurew.

Powiedział, że nigdy nie dostanę rozgrzeszenia i mam się wynosić z kościoła. Pamiętam, że był taki zbulwersowany, czerwony. Wybiegłam z płaczem. Ksiądz Roman za mną. Uśmiechał się przez całą drogę powrotną.

Kościół pod rosnącą presją

Do Polski dociera fala rozliczeń z Kościołem katolickim za molestowanie seksualne dzieci, młodzieży, a także osób dorosłych (np. kleryków). Postawy społeczne są zdecydowanie krytyczne. W kwietniowym sondażu OKO.press znacząca większość uważała, że Kościół lekceważy zbrodnie pedofilii:

Nawet w elektoracie PiS przewaga odpowiedzi rozgrzeszających Kościół była niewielka.

Po ujawnieniu skandali pedofilii w Kościele amerykańskim, irlandzkim i niemieckim, Papież Franciszek zaostrzył ton potępienia i wzywa kościoły do wzięcia odpowiedzialności: „Przestępstwo to wywołuje głębokie rany cierpienia i niemocy, przede wszystkim u ofiar, ale także w ich rodzinach i całej wspólnocie, niezależnie od tego, czy są to osoby wierzące, czy też niewierzące. Patrząc w przeszłość,

nigdy nie będzie dość proszenia o przebaczenie i prób naprawienia wyrządzonych szkód”.

Po triumfalnym wejściu na ekrany filmu „Kler” nastroje oburzenia wobec praktyk Kościoła w Polsce się nasiliły.

Kościół ucieczka do przodu: ile sprawców ujawni

Rozliczanie zbrodni pedofilii w kościołach narodowych odbywa się według sekwencji, którą można opisać tak:

  • ZAPRZECZANIE (1)
  • MINIMALIZOWANIE (2)
  • PIERWSZE EKSPIACJE (3)
  • WYJAŚNIANIE  WEWNĘTRZNE (4)
  • WEWNĘTRZNE PROCEDURY KONTROLNE  (5)
  • OTWARCIE NA KONTROLĘ INSTYCJI ŚWIECKICH (6)
  • BADANIE PRAWDZIWEJ SKALI ZJAWISKA (7)
  • PROCESY ODSZKODOWAWCZE INDYWIDUALNE I GRUPOWE (8)

Polska jest na początku tej sekwencji.

Jeszcze 8 września o. Adam Żak, odpowiedzialny za zapobieganie pedofilii w polskim kościele, mówił OKO.press, że Kościół jest „na początku drogi. Zupełną naiwnością byłoby oczekiwanie, że możemy być na poziomie Niemiec. Instytucjonalizacja problemu nie postępuje za szybko, dlatego że

jeszcze jesteśmy w fazie negacji problemu we własnych szeregach” (etap 1).

Zapowiadał, że badania skali przestępstw [księży] będą gotowe najwcześniej za kilka miesięcy.

Ale w przeddzień premiery „Kleru”, 26 września prymas Wojciech Polak zapowiedział raport o wykorzystywaniu małoletnich przez księży na koniec listopada (etap 4).

Płocki biskup Piotr Libera. 17 września oświadczył, że wobec „bolesnych wydarzeń związanych z pedofilią, doświadcza przygnębienia, zawstydzenia i gniewu. Przepraszam za łzy i cierpienia spowodowane przez księży” (etap 3). Poinformował, że w czasie 11 lat jego biskupstwa (od 31 maja 2007 roku) „o nadużycia seksualne wobec nieletnich oskarżonych zostało 9 księży. Żaden z nich nie pracuje z dziećmi i młodzieżą, a część została usunięta ze stanu duchownego”. Ofiar było 16.

Gdyby podobną liczbę jak biskup płocki ujawnili biskupi wszystkich 27 diecezji, sprawców uzbierałoby się ok. 250, czyli nieco ponad 1 proc. księży, a ofiar ok. 450.

To oczywiście tylko szacunki, informują jedynie o prawdopodobnym rządzie wielkości. Kilkakrotnie niższym niż skala ujawniona w kościołach, które rozliczają się w USA, Irlandii czy Niemczech.

Kościół deklaruje, że upora się sam, a nawet….

Kościołowi polskiemu daleko jeszcze do tego, by dokonać rzetelnej oceny zjawiska. Trzyma się zasady, że sam je rozpozna i sam się uzdrowi (etap 4-5).

Tymczasem kluczowe dla ujawnienia skali zbrodni i zapewnienia kontroli jest dopuszczenie instytucji i środowisk świeckich, w tym osób pokrzywdzonych (etap 6-7).

Co ciekawe, o. Żak ma tego świadomość. Stawia za wzór

Niemcy, które są „jedynym krajem, w którym ten problem został rozwiązany w sposób modelowy. Zaproszono tam do okrągłego stołu niezależnych ekspertów, przedstawicieli kościołów, związków młodzieżowych, sportowych i rządu. Ta inicjatywa była możliwa, bo uznano, że istnieje problem społeczny, który trzeba rozwiązać”.

Episkopat niemiecki zamówił też (w 2015 roku) raport, który opracowali naukowcy z czterech świeckich ośrodków badawczych, psychiatrii, kryminologii i gerontologii. Według ich ustaleń, w latach 1946-2014 co najmniej 1670 duchownych katolickich, czyli 4,4 proc. kleru, molestowało 3677 dzieci i nastolatków. Ponad połowa ofiar nie miała więcej niż 13 lat, najczęściej byli to chłopcy. W co szóstym przypadku dochodziło “do różnych form gwałtu”.

Amerykański episkopat poinformował, że w przypadku 6528 duchownych czynnych w latach 1950-2015, sformułowano “uzasadnione podejrzenie” o molestowanie nieletnich, czyli oskarżono 5,6 proc. aktywnych w tym czasie amerykańskich księży. Ich ofiarami było ponad 17 651 dzieci. Według organizacji zrzeszających ofiary księży pedofili te dane wciąż są zaniżone.

… że uratuje dzieci molestowane przez innych

„My musimy stać w awangardzie walki o bezpieczeństwo dzieci i młodzieży. Nawet jeżeli padają oskarżenia nierzadko wyolbrzymione i instrumentalizowane” – powiedział ks. Zieliński.

Kościół jest sprawcą, ale chce być uzdrowicielem. To brzmi jak pełen pychy paradoks, zwłaszcza, że Kościół instytucjonalny – jako instytucja zamknięta i skrajnie hierarchiczna – skutecznie rozwija mechanizmy ukrywania okrutnych praktyk wykorzystywania seksualnego. Pokazują to dobitnie ujawnione fakty w raportach amerykańskich, niemieckich czy irlandzkich.

Wstrząsające są tu  ustalenia z Holandii: w latach 1945-2010 spośród 39 biskupów aż 20 ukrywało przypadki molestowania dzieci przez księży, a czterech hierarchów samodzielnie dobierało się do dzieci. Przesuwali z parafii do parafii duchownych nawet po wyrokach, co skutkowało rosnącą liczbą ofiar.

Przypisanie Kościołowi polskiemu misji uzdrowieńczej stanowi mechanizm obronny polegający na odwracaniu sensu: symboliczny sprawca występuje w roli obrońcy, niemoralny przypisuje sobie rolę naprawiającego grzechy.

Kościołowi trudno przyjąć inną perspektywę. Nawet skłonny do krytycyzmu o. Żak mówił OKO.press, że „bliska jest mi teologiczna lektura tego, co dzieje się obecnie.

Kościół jest postawiony pod pręgierzem przez Opatrzność, która upomina się o krzywdę dzieci, aby oczyszczając się w swoim wnętrzu, był w stanie przyczynić się do ich ochrony wszędzie”.

Wyrok sądu może przyspieszyć rozliczenia, ale co zrobi PiS

Wyrok sądu apelacyjnego w  sprawie gwałciciela z Towarzystwa Chrystusowego stanowi skok do ostatniego etapu rozliczeń. Może torować drogę następnym sprawom i przyspieszyć cały proces.

Co będzie kłopotliwe dla obecnych władz, które działają w bliskiej relacji z Kościołem katolickim. Program PiS deklaruje wprost, że „Kościół jest dzierżycielem i głosicielem powszechnie znanej w Polsce nauki moralnej. Nie ma ona w szerszym społecznym zakresie żadnej konkurencji, dlatego też

w pełni jest uprawnione twierdzenie, że w Polsce nauce moralnej Kościoła można przeciwstawić tylko nihilizm”.

Jarosław Kaczyński powtarzał tę opinię: albo nauczanie Kościoła albo nihilizm.

Katastrofa moralna Kościoła podważa jedną z form legitymizację władzy PiS. PiS nie zabrał jeszcze głosu, unika deklaracji, ale można się spodziewać, że partia wystąpi w obronie Kościoła.

W tym kontekście widać, jak istotne jest zachowanie niezależności Sądu Najwyższego, który będzie rozpatrywał kasację od wyroku sądu apelacyjnego w sprawie.

Single Post Navigation

3 thoughts on “Kościół katolicki pod ciężarem oskarżeń może upaść i się nie podnieść

  1. Reblogged this on Holtei i skomentował(a):

    Czy Sąd Najwyższy nadal będzie niezależny? Od tego zależy kasacja, albo nie, wyroku sąsu apelacyjnego w Poznaniu. Milion złotych zadośćuczynienia dla poszkodowanej przez Romana B. Zakon Chrystusowców musi wypłacić też dodatkowe odsetki. Plus renta 800 zł miesięcznie do końca życia ofiary – z waloryzacją.

  2. Nie rozumiem, dlaczego kościół ma zajmować się pedofilią we własnym gronie a nie prokuratura. Przecież prawo obowiązuje każdego w równej mierze niezależnie od jego profesji.

Dodaj komentarz