Hairwald

W ciętej ranie obecności

Mendy dziennikarskie i inne pisowszczyzny

Wojciech Maziarski wypowiedział się na temat pracowników TVP Michała Rachonia i Samuela Pereiry.

Marek Migalski wypowiedział się na temat wydarzeń w programie Woronicza 17, w czasie którego politycy opozycji opuścili studio.

PiS nie odpuszcza i realizuje konsekwentnie swój program spotkań w całej Polsce, by przypomnieć o swoich dokonaniach i przekonać Polaków, że nic lepszego od obecnie rządzącej partii nie mogło ich spotkać. O tym, że nie są to spotkania łatwe przekonała się była premier Beata Szydło w Zakopanem.

Zaczęło się od pytania jednej z mieszkanek Zakopanego o wysokość pensji pani Szydło, która w jej przekonaniu nie spełnia swoich obowiązków oraz gdzie podziały się te 600 mln zł przeznaczonych dla niepełnosprawnych. To co niewygodne pani Szydło pominęła milczeniem. Natomiast ochoczo zwróciła uwagę, że PiS podniósł już rentę socjalną oraz planuje ułatwienia w dostępności do leków i środków rehabilitacyjnych.  Jednocześnie umiejętnie przeszła do pokazania, jak PiS- owi na sercu leżą niepełnosprawni i stąd teraz prace nad zmianą w systemie orzecznictwie ZUS.  Według niej, poprzedni rząd zawalił sprawę i teraz „mamy taką sytuację w Polsce, że jest kilka grup niepełnosprawnych, które są różnie traktowane i mają różne możliwości funkcjonowania i to musimy zmienić. Nie może być tak, że są jedne grupy niepełnosprawnych nastawiane przeciwko drugim, a do tej pory decyzją poprzedniego rządu właśnie tak się działo”.

Padło też pytanie o amerykańską ustawę 447, która mówi czy i na jakiej podstawie obywatele amerykańscy pochodzenia żydowskiego mogą ubiegać się o niewypłacone odszkodowania za Holocaust. Weryfikacja dotyczy też i Polski. Pani Szydło jednak uspokaja. Dopóki rządzi PiS nie ma żadnego zagrożenia, a wszelkie obawy, że my komuś coś, nie mają podstaw.

Nie obyło się oczywiście bez odniesienia do 500 Plus, które faktycznie zlikwidowało biedę wśród dzieci i „żaden rząd nie odważy się już tego cofnąć”.  Nieopacznie pani Szydło nieco namieszała, bo jak zauważył dziennikarz Przemysław Henzel na Twitterze „To ciekawe słowa z uwagi na to, że to właśnie politycy PiS straszą, że jak opozycja wygra wybory to „zabierze ludziom 500+”.
Ale opozycja podkreślała wielokrotnie, że nie zlikwiduje 500+. Pani Szydło sprawiła dziś więc poważny kłopot PiS-owi, bo potwierdziła słowa opozycji”.

Przekaz z tego spotkania płynie jeden. Dopóki PiS jest u władzy, naród może spać spokojnie. Wszelkie zarzuty nie mają pokrycia w rzeczywistości, bo nikt tak nie zadba o Polaków jak obecna partia rządząca. Zamiast więc czepiać się, uszanujmy prawo i sprawiedliwość w wersji PiS. Radujmy się, że mamy wreszcie rząd, który o nas dba i przestańmy szukać „dziury w całym …”, bo lepiej niż teraz nam być nie może.

To ewidentne obejście prawa, bezprecedensowa sytuacja. Antoni Macierewicz jest dziś szeregowym posłem i szefem podkomisji smoleńskiej pracującym społecznie. Ochronę Żandarmerii Wojskowej, zgodnie z prawem może mieć tylko minister i podsekretarz stanu” – stwierdził Tomasz Siemoniak, były minister obrony za rządów PO–PSL. Były szef MON Antoni Macierewicz wciąż jest chroniony i wożony przez Żandarmerię Wojskową. Jego ochrona może kosztować dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie – podaje „Rzeczpospolita”. O przyznaniu Macierewiczowi takich przywilejów zdecydował obecny szef MON Mariusz Błaszczak.

Rzecznik Żandarmerii Wojskowej nie odpowiedział na pytania rp.pl., dotyczące ochrony Macierewicza – „Szczegółowy zakres ochrony jest informacją niejawną. Żołnierze Żandarmerii Wojskowej realizują czynności ochronne w ramach działalności służbowej” – powiedział ppłk Artur Karpienko. Nie podał także, czy Macierewiczowi przysługuje ochrona z powodu prac w podkomisji smoleńskiej czy też z innego powodu. Jak zauważa rp.pl, szefom Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nigdy nie przysługiwała żadna forma ochrony czy służbowe auto.

Jednak jeśli Macierewicz ma tzw. ochronę bezpośrednią, czyli 24-godzinną ochronę uzbrojonego żandarma plus auto z kierowcą, to według „Rz” – wymaga to zatrudnienia 10 funkcjonariuszy miesięcznie. Średnia pensja żandarma wynosi ponad 5 tys. zł brutto. Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszty związane z samym samochodem. – „To może kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie” – uważa Siemoniak.

W sobotę, na konferencję naukową o Marksie – zorganizowaną na terenie ośrodka wypoczynkowego Uniwersytetu Szczecińskiego w Pobierowie (woj. Zachodniopomorskie) – wkroczyła policja. Wszystko po to by sprawdzić, czy wydarzenie nie jest związane z „działalnością antynarodową” w rozumieniu ustawy o IPN lub czy nie spełnia znamion propagowania totalitarnych praktyk zgodnie z zapisem w konstytucji – tłumaczył portalowi Strajk.eu jeden z prelegentów, redaktor pisma „Nowa Krytyka” Tymoteusz Kochan.

„Policjanci robili zdjęcia wystawionym publicznie egzemplarzom czasopisma naukowego i zadawali pytania dotyczące tego, co dzieje się podczas konferencji – powiedział Kochan. „Funkcjonariusze sami czuli się nieswojo, ale twierdzili, że wypełniają po prostu rozkaz. Jakby nie patrzeć jest to bardzo bezpośrednia interwencja i przemoc co najmniej symboliczna przeciwko środowisku i tematyce – podkreślił. „Witamy w polskiej demokracji” – skomentował na Facebooku.

W ramach półgodzinnej interwencji na terenie ośrodka uczelnianego policjanci spisali jeszcze dane jednego z organizatorów wydarzenia, profesora Jerzego Kochana, pracownika naukowego Instytutu Filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim.

Czym tymczasem zajmowali się uczestnicy konferencji? Wysłuchali referatów m.in. o przestrzeniach politycznych w późnej twórczości Zygmunta Baumana, inspiracjach marksistowskich w myśli pedagogicznej Paula Freirego, Antonio Gramsciego oraz Marthy Nussbaum, czy dobrobycie społecznym w gospodarce technologicznie usieciowionej.

Interdyscyplinarna konferencja, zgromadziła naukowców z różnych ośrodków uniwersyteckich w Polsce: filozofów, socjologów, pedagogów i politologów.

Trzeba przyznać, że sobotnie zdarzenie nie ma precedensu w dotychczasowych praktykach polskiej demokracji. „Czy mamy się spodziewać, że już wkrótce swoboda ta będzie dotyczyła tylko tych badaczy, którzy działają w oparciu o aktualny kurs polityczny i „jedyne słuszne” poglądy na świat? – pytają skonsternowani organizatorzy i uczestnicy tego spotkania naukowego. W odpowiedzi na to zdarzenie w Internecie zawrzało.

Policjanci złamali art 73 Konstytucji gwarantujący wolność badań. To wydarzenie bez precedensu. Tak działa policyjne Państwo PiS – napisał na Twitterze dziennikarz, polski krytyk teatralny Krzysztof Mieszkowski.

Adrian Zandberg z partii Razem dodał: „Wysyłanie policjantów na uniwersytety ma w Polsce bardzo, bardzo brzydkie tradycje. Nie słyszę w tej sprawie protestu obrońców demokracji …

Andrzej Karmiński na koduj24.pl pisze o „empatii” PiS.

Dlaczego rodzicom niepełnosprawnych wolno dać wyłącznie wsparcie rzeczowe, a rodzicom sprawnych można dać 500 plus i wyprawkę w gotówce?

Ludzie prezesa Kaczyńskiego mają tak dobrą pamięć, że pamiętają nawet wydarzenia, których nie było. Może dlatego, że swoje niezwykle szare komórki trenują na przekazach dnia – produktach partyjnej propagandy, które trzeba wykuć na blachę. Sam prezes natomiast dysponuje szczególnego rodzaju pamięcią, zwaną pamiętliwością: nie zapomina o żadnej z rzeczywistych lub wyimaginowanych krzywd – może z wyjątkiem tych, które sam wyrządził. Byliśmy, jesteśmy i nie raz jeszcze będziemy świadkami fermentacji umysłu prezesa, który świetnie pamięta czasy komuny, chociaż inaczej niż świadkowie i historycy.

Jarosław Kaczyński kategorycznie odcina się od PRL, ale w gruncie rzeczy ma do komuny swoisty sentyment. Otacza się ludźmi umoczonymi po uszy w tamtym ustroju. Ci rozmaici Piotrowicze jeszcze niedawno bajdurzyli, że tak naprawdę to byli wtykami opozycji we wrażym systemie, ale dzisiaj nie muszą już łgać. Wspomaganie komuny przestaje hańbić.  Nie była ona przecież taka paskudna i nie wszystko było wtedy fatalne. Taki Gierek na przykład, to zły był? A niektóre rozwiązania ustrojowe…  no po prostu: kopiuj – wklej. Weźmy choćby taką kierowniczą rolę partii rządzącej. Ech, żeby tylko udało się ją zapisać w nowej konstytucji… Co prawda wciąż jeszcze trzeba spoglądać na słupki poparcia i liczyć się jakoś z opozycją, ale poza tym jest już prawie tak, jak było. No bo parlament mamy całkowicie uległy, praktycznie na telefon. Jest dyspozycyjna prokuratura i nadzór ministra nad sądami. PiS ma własny aparat propagandy w postaci podporządkowanych mediów publicznych. W ośrodkach administracji rządzi nomenklatura partyjna, mądrzejsza od wszelkich szanowanych dotąd gremiów. Ideologiczne macki oplatają placówki oświatowe i kulturalne.  Gospodarka zwolna staje się nakazowa, trwa utajony proces nacjonalizacji, a państwowe firmy obsadzane są przez ignorantów bezmiernych, ale wiernych, gotowych walczyć za swoje przekonania do ostatniej premii… A to jeszcze nie wszystkie rozwiązania, które da się przetransponować z komuny na grunt współczesnej Rzeczpospolitej. To wcale nie koniec „dobrej zmiany”.

Skąd sentyment Kaczyńskiego do minionego systemu? Czy kopia PRL powstaje w wolnej Polsce dlatego, że dla Kaczyńskiego ówczesny świat był bardziej zrozumiały i na swój sposób bezpieczny? Czy dlatego, że w komunie nie było fejsbuka, gdzie każdy może wypisywać, co zechce, i nic mu nie można za to zrobić? Czy może chodzi o to, że nie było wtedy bankomatów, których obsługa jest równie skomplikowana jak sterowanie wielkim zderzaczem hadronów? Nie wiem. Wiem natomiast, że autorytaryzm ma identyczne oblicze w każdym ustroju, niezależnie od doczepionej ideologii i koloru opakowania. Tak czy siak sakramencko precyzyjne odwzorowanie peerelowskich realiów i stylu rządzenia dowodzi znakomitej pamięci funkcjonariuszy PiS. Tyle że jest to pamięć fałszywa, która kreuje nieistniejące wydarzenia i wprowadza do historii sfingowane postacie bohaterów. A poza tym kłania się stary dowcip: Kaczyński i jego wierni mają świetną pamięć, tylko krótką bardzo.

W marcu 2014 r. ci sami rodzice i te same niepełnosprawne dzieci prosiły o to samo, w tym samym miejscu, gdzie dzisiaj trwa ich protest. Co mówili wtedy prominenci PiS w opozycji? Beata Mazurek grzmiała niegramatycznie: „Te protesty w Sejmie i przed Sejmem to dowód na to, że (…) tylko strajkiem, okupacją można zdobyć wysłuchanie rządzących. (…).  Dyskryminujecie osoby niepełnosprawne. Wprowadzacie między nimi konflikt, którego być może udałoby się uniknąć, gdyby nie obiecanki cacanki premiera Donalda Tuska. Nie mówcie ludziom, że nie ma pieniędzy. Trzeba te pieniądze umiejętnie szukać i efektywnie znaleźć.”  Poruszonej koleżance wtórowała wstrząśnięta Elżbieta Rafalska: „To wasza wina, że na korytarzach sejmowych leżą dzisiaj chore dzieci i rodzice niepełnosprawnych dzieci”.  Arkadiusz Mularczyk, człowiek szlachetnego serca i obyczajów, wołał z emfazą: „Jesteśmy z wami, będziemy z wami, będziemy was wspierać i zrobimy wszystko, żeby ulżyć waszej sytuacji”, obnażając przy tym cynizm rządzących, bo przecież „Są oszczędności w administracji państwowej, są subwencje na partie polityczne, tu nie trzeba wielu miliardów”.  Bezmiar współczucia okazał też kandydat na prezydenta niezłomny Andrzej Duda, wołając: „Oni potrzebują wsparcia ze strony państwa, ale nie powinni tego wsparcia ani się domagać, ani o nie prosić. Uczciwi politycy sami powinni im to wsparcie dać”. A pełna po brzegi współczucia kandydatka na premiera Beata Szydło rozpaczała: „deklarowano, mówiono: pomożemy wam. Dzisiaj godność tych ludzi jest wyceniona na 520 zł miesięcznie i brakło czasu obecnie rządzącym, żeby nad tym problemem się pochylić”. Ówczesny koncert wsparcia PiS ku czci niepełnosprawnych i ich rodzin puentował prezes Kaczyński: „Jeżeli ta władza nie jest w stanie wykazać empatii, nie jest w stanie wykazać współczucia, (…) które prowadzi do jakiejś poprawy losu, to pokazuje po prostu swoją twarz.”

Dzisiaj ci sami ludzie, odpytywani na okoliczność aktualnego protestu niepełnosprawnych i ich opiekunów, nie palą się do odpowiedzi. Umykają tym nielicznym dziennikarzom, których pan marszałek z dobroci gołębiego serca nie wyrzucił jeszcze z Sejmu. A gdy zostaną osaczeni, to z ogromnym wysiłkiem cedzą słowa, próbując zmieścić je w granicach wyznaczonych przyzwoitością i poprawnością polityczną. Nie wszystkim jednak udaje się utrzymać język za zębami. Zdarza się, że ten i ów, wierny swojej naturze i poglądom powszechnym w partii, nie wytrzymuje presji i chlusta tym, co naprawdę myślał zarówno w 2014 roku, jak i dzisiaj. Że trzeba w końcu znaleźć paragraf na te kobiety, które złamały prawo i nie chcą same opuścić parlamentu. Że pazerne matki zmuszają swoje dzieci do protestu, aby na nim zarobić. Że traktują dzieci jak żywe tarcze. Że władza spełniła już wszystkie żądania, a im ciągle mało. Że zależy im tylko na żywej kasie, która w budżecie jest, ale nie na wszystko przecież…  A generalnie chodzi o to, że ci, co terroryzują Sejm Najjaśniejszej i kłują w oczy defektami swoich dzieci, to szantażyści, którym nie wolno ulec. Władza nie może okazać słabości. Pewnie, że coś tam trzeba tym niepełnosprawnym odpalić, ale w żadnym wypadku nie może to być gotówka do ręki, bo pieniądze mogą nie trafić do dzieci!

To jeszcze jedna „pożyczka” z PRL-u. Dokładnie tak traktowali protestujących kacykowie z PZPR i partyjni  propagandyści. Identyczne były meandry ich „rozumowania”.  Pomysł, że matka mogła przyjść do Sejmu z rozpaczy i obawy o przyszłość swojego dziecka, a nie z chciwości, nie chce się zmieścić w głowach funkcjonariuszy PiS. Może dlatego, że metoda wymuszania świadczeń hucpą i populistycznymi występami jest tym ludziom bliższa, a spiskowa podejrzliwość jest bardziej swojska niż empatia. Ale nikt, kto dzisiaj kompromituje się oskarżeniami sejmowych „okupantów” o podłe intencje, nie odpowiedział jeszcze na pytanie – dlaczego rodzicom niepełnosprawnych wolno dać wyłącznie wsparcie rzeczowe, a rodzicom sprawnych można dać 500 plus i wyprawkę w gotówce. Dlaczego rodzice, którzy poświęcili swoje życie opiece nad dziećmi skrzywdzonymi przez los i cherlawą, niedofinansowaną medycynę, mają w PiS znacząco mniejsze zaufanie?

Funkcjonariusze PiS mają pamięć świetną, tylko krótką. Potrafią dokładnie odtworzyć każdą z zapamiętanych cech charakteryzujących PRL. Nie pamiętają tylko, jak to się dla komuny skończyło.

Waldemar Mystkowski pisze o Edkach PiS.

32 lata temu rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban zapowiedział wysłanie bezdomnym w Nowym Jorku 5 tysięcy koców i śpiworów. Nie wiemy do dzisiaj, czy koce dotarły i na jaki adres zostały wysłane.

Ówczesna telewizja była usłużna wobec władzy, jak dzisiejsza. Działa ten sam mechanizm propagandy i manipulacji. Można dobitnie było się o tym przekonać w materiale „Wiadomości” TVP o Marszu Wolności, nie dość, że zaniżono ilość uczestników manifestacji opozycji, ale też wypowiedzi i charakterystykę osób przekłamano. Materiał TVP mógłby spokojnie być wyemitowany w podobnej telewizji – Russia Today (RT).

Szczególnie dotyczy to Wandy Traczyk-Stawskiej, uczestniczki Powstania Warszawskiego, która nie została wpuszczona do Sejmu, aby wesprzeć protestujących niepełnosprawnych, zajęła także głos podczas Marszu Wolności. Traczyk-Stawska upomniała się o niepełnosprawnych: „Przyszłam tu prosić, prosić o to, żebyście pamiętali, że najważniejszą sprawą jest to, żeby najsłabsi mieli pomoc z naszej strony”.

Dla pisowskiej Russia Today uczestniczka Powstania Warszawskiego została wykorzystana politycznie, jakoby „opozycja wykorzystała słabszych, by grać na uczuciach„, zaś protest niepełnosprawnych to sprawka opozycji: „Taki sam model działania widać podczas protestu osób niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie. Protest jest wspierany przez polityków opozycji, w nielegalnej okupacji gmachu Sejmu dostrzegli okazję do ataku na partię rządzącą i lansowania się przed wyborami”.

Stosunek mediów pisowskich i polityków PiS świetnie wczoraj scharakteryzował prof. Marcin Matczak porównując do postaci Edka w „Tangu Mrożka” ćwierćinteligenta z awansu, gbura i chama. Tak samo działają, tak samo traktują społeczeństwo, taki też podają chłam informacyjny.

Edkiem jest Mateusz Morawiecki, Edkiem w garniturze od Armaniego, który nie wstydzi się kłamać w oczy. Wczoraj na spotkaniu w Jędrzejowie bezwstydnie zrzucał winę na poprzedników: „W czasach rządów naszych poprzedników władza była silna dla słabych, a słaba wobec silnych – my chcemy dokładnie odwrotnie, dziś mogę powiedzieć, że nam się to udaje”.

„Udaje się”, bo protest „słabych” – niepełnosprawnych w Sejmie trwa od blisko miesiąca. Edek Morawiecki nie przejmuje się, że stosuje w stosunku do niepełnosprawnych siłę, ten gbur w garniturze od Armaniego chce ich przetrzymać, wykurzyć.

Urban zapowiedział wysłanie bezdomnym koców i śpiworów, dokładnie po 32 latach inny Edek – Morawiecki stosuje tę samą propagandową sztuczkę. Urban mógł nie znać adresu, Morawiecki ma niepełnosprawnych pod nosem w Sejmie przy Wiejskiej, ale Edek woli uciec do Jędrzejowa, czy innej miejscowości, aby nic nie zrobić na miejscu, nie podjąć dialogu, bo tak kazał mu prezes wszystkich pisowskich Edków.

Single Post Navigation

Dodaj komentarz