Hairwald

W ciętej ranie obecności

Duda i syndrom Ruchadełka leśnego. W nowym „Newsweeku” wiele ciekawych tekstów, w tym o Brejzie

Top10, czyli najlepsze teksty z najnowszego wydania .

Mieli przekopać Mierzeję Wiślaną, zbudować elektrownię atomową i milion elektrycznych aut. Lotnisko za kilkadziesiąt miliardów złotych będzie takim samym sukcesem.

Tam, gdzie Aleje Jerozolimskie przechodzą w mazowiecką prerię, cztery pasy autostrady przecinają rzeczkę Pisię Gągolinę. Za ekranami dźwiękochłonnymi – setki hektarów łąk i pól. Tu powstanie port lotniczy za 30, a może i 50 miliardów złotych. Współczesna Gdynia. Lotnisko pośrodku niczego, które otworzy oczy niedowiarkom. Jedno z największych w Europie.

Czterem milionom mieszkań w wielkiej płycie kończy się z wolna termin przydatności do użycia. Tyle że mieszkająca w nich jedna trzecia Polaków nie ma się dokąd przenieść. Ale też nie bardzo chce się przenieść, bo blokowiska mają swoje zalety.

Budowane od czasów późnego Gomułki aż do lat 90. bloki z wielkiej płyty miały rozwiązać palący problem przeludnienia domów i kamienic. I to się udało. W dwie dekady władza ludowa upchnęła w betonowych osiedlach trzecią część populacji kraju. Bloki miały stać pół wieku, może ciut dłużej, a to oznacza, że lokatorzy tych najstarszych powinni już rozglądać się za nowym lokum.

Umierają powoli. Z powodu chronicznego niedożywienia są zbyt słabi na operację. Albo na radioterapię. Tracą szanse. W końcu odchodzą. Przyczyna śmierci: brak pieniędzy w systemie.

Lekarka, chirurg, duży szpital w Warszawie: – Ostatnio miałam takiego pacjenta na stole operacyjnym. Guz żołądka, nieoperacyjny. Długo nie pożyje. Niewiele można zrobić. Tyle, żeby było jak najmniej cierpienia i żeby było godnie.

Krzysztof Brejza: – Jak wojna na noże, to na noże. Nie odpuszczę. Ostatnio ktoś posłowi, który od dwóch lat zadaje pytania kłopotliwe dla PiS, próbował podpalić dom, w którym mieszka z żoną i trojgiem dzieci.

Przed domem posła Brejzy w centrum Inowrocławia stoi samochód TVP. Kamera skierowana prosto w jego okna. Dziennikarka nadaje relację na żywo.

Brejza już trzecią kadencję jest posłem, ale dopiero za czasów rządów PiS zrobiło się o nim głośno. Patrzy władzy na ręce, a za sprawą kolejnych interpelacji poselskich sprawia, że obóz prawicy nie może zasnąć. On sam też nie śpi spokojnie, odkąd omal nie spłonęło jego mieszkanie. Ale zapowiada, że nie odpuści.

Od miesięcy ściga wszelkie nieprawidłowości. To on odkrył system podwójnych pensji wypłacanych ministrom rządu PiS, eufemistycznie nazwanym „nagrodami”. To on ujawnił powiązania między spółką Solvere, a kancelarią zaufanego adwokata PiS. Gdy powiedział o tym z mównicy Sejmu zdenerwowany Jarosław Kaczyński opuścił salę obrad. W kolejce czekają odpowiedzi na kolejne pytania: zarobki partnerki Jacka Kurskiego i wynajem mieszkania dla prezesa TVP. Krzysztof Brejza stał się ikoną opozycji, który nie tylko straszy rządami PiS, ale też bezlitośnie punktuje rządzących. Uderza tak celnie, że dla obozu „dobrej zmiany” stał się jednym z głównych przeciwników.

Odkąd Brejza rozpoczął swoją krucjatę, przez Inowrocław co chwila przetaczają sie jakieś kontrole. Gdy z jednej strony miasta wyjeżdżają urzędnicy skarbówki, to z drugiej wjeżdżają agenci ABW. A wszystko w świetle kamer TVP. Przypadek? Brejza nie wierzy w takie przypadki, zwłaszcza że prezydentem miasta jest Ryszard Brejza, ojciec parlamentarzysty Platformy Obywatelskiej. W rozmowie z naTemat Krzysztof Brejza wyraźnie wskazuje, że PiS sięgając po bolszewickie metody próbuje uderzyć w niego poprzez osobę jego ojca.

Listy, groźby, pożar
I nie tylko ojca. Obiektem ataków stała się też żona posła, która jako adwokat często doradza mu w kwestiach prawnych. – Po co szukać adwokata na zewnątrz, skoro jest w domu – żartuje Dorota Brejza. Ale małżeństwu wcale nie jest tak do śmiechu. Dostają listy z pogróżkami, zniszczono baner reklamowy kancelarii Doroty Brejzy, wreszcie w ostatnich dniach doszło do wypadku, który mógł się skończyć tragicznie, choć skończyło się na osmaleniu ściany budynku w którym mieszkają Brejzowie.

Policja stwierdziła, że był to nieszczęśliwy wypadek i przypadkowe zaprószenie ognia w przenośnej toalecie, która stała akurat pod ścianą domu posła. Specjaliści podkreślają, że pożar przy budynku mógł się skończyć wybuchem instalacji gazowej i prawdziwą tragedią. – Nie mamy wyjścia: jak wojna na noże, to na noże, nie odpuszczę. Nawet jeśli to wojna Dawida z Goliatem – zapowiada Krzysztof Brejza.

Tomasz Zimoch: – Zawsze opowiadałem o sportowcach, którzy walczą i się nie poddają. Więc tym bardziej nie mogłem się poddać. Komentator sportowy dwa lata temu stracił pracę w radiu, gdy skrytykował niszczenie przez PiS Trybunału Konstytucyjnego.

Prof. Tadeusz Gadacz, filozof : – Padło tyle strasznych słów: o gorszym sorcie, smrodzie, odszczurzaniu. Jakby politycy nie zdawali sobie sprawy, że rany po tym będą goić się dłużej, niż gdyby były zadane nożem.

NEWSWEEK:  Co się stało, panie profesorze? Pan, który czyta filozofów w oryginale, biegle włada sześcioma językami, nagle mówi o posłance Pawłowicz językiem takim: „Jej smród rozchodzi się po całej Polsce. Nic bardziej nie śmierdzi niż rozkładający się umysł”.

PROF. TADEUSZ GADACZ:  Na opisanie tego, jak zachowała się wobec osób niepełnosprawnych i ich opiekunów, nie miałem innych słów. Sugerując, że w Sejmie, w którym protestowali, śmierdzi, przekroczyła już nie tylko granicę przyzwoitości, lecz także wszelkie granice.

Dopisała się tylko do tego, co wcześniej mówili inni. O tym, żeby ich przekazać policji – poseł Pięta. Żeby znaleźć na nich paragraf – posłanka Krynicka. Poseł Żalek mówił o „zwyrodniałych rodzicach”, marszałek Karczewski sugerował, że mogą stanowić zagrożenie epidemiologiczne.

– Protestujący zostali odgrodzeni, stopniowo ograniczano obszar, na którym mogą się poruszać, odebrano im podstawowe prawa: do spaceru, odwiedzin. Wstrzymano korespondencję, a ostatecznie pozbawiono dostępu do wind i łazienki z prysznicem. Zamknięto ich w getcie nie tylko w sensie przestrzennym, lecz także językowym. Te 40 dni w Sejmie stało się jakimś ogromnym laboratorium społecznym. Powinno stać się przedmiotem badań socjologów i psychologów.

Nie kombinował z taktyką, nie kłócił się z piłkarzami. Zinedine Zidane po prostu był sobą. Charyzmatycznym zwycięzcą. Wygrał i odszedł, bo nienawidzi porażek.

Pięć dni po wygraniu przez Real Madryt finału Ligi Mistrzów Zinedine Zidane znów zaszokował cały piłkarski świat. Jak po słynnych golach w finale mundialu we Francji w 1998 r. czy po uderzeniu głową Marco Materazziego w finale w Niemczech w 2006 r. Znów wszyscy kibice zadają pytanie: Zizou, jak to możliwe?

Prokuratorskie zarzuty gwałtu dla Harveya Weinsteina to największy sukces ruchu #MeToo. Żaden Amerykanin, który wykorzystywał stanowisko, pieniądze czy władzę, by molestować kobiety, nie może już spać spokojnie.

Były szef Miramaxu i The Weinstein Company (TWC) przywykł do błysku fleszy, choć dotąd tłumy fotoreporterów otaczały go raczej na czerwonych dywanach przed różnymi prestiżowymi imprezami. 25 maja migawki strzelały, gdy stąpał po schodach nowojorskiego sądu karnego. Zamiast smokingu miał na sobie białą koszulę, błękitny pulower, granatową marynarkę i dżinsy.

Cicha, nastrojowa muzyka ułatwi chudnięcie i utrzymanie zgrabnej sylwetki. Niemożliwe? Tego właśnie dowiedli uczeni i wcale nie chodzi im o rytmiczne ćwiczenia.

Na dwa dni właściciele pewnej kafejki w Sztokholmie przygotowali specjalne menu: zdrowe sałatki, niezdrowe ciasta i czekoladki oraz produkty neutralne – kawę lub herbatę. Uprzyjemnić jedzenie miała składanka różnych utworów, które raz były odtwarzane z głośnością 55 decybeli, a potem 70 decybeli. I tak na zmianę.

30 lat temu po raz ostatni wykonano w Polsce egzekucję na skazanym. Kat, który go powiesił, po latach podobno popełnił samobójstwo. Urzędnicy więzienni, którzy obserwowali egzekucje, mówili, że woleliby nigdy tego nie widzieć.

Dziewiątego czerwca 1984 r. 29-letni Andrzej Czabański, mieszkaniec Tarnowa, odwiózł żonę na porodówkę. Gdy wrócił, zaczął pić z kolegami. Około godz. 2 w nocy – zeznał potem w śledztwie – poczuł ochotę na seks. Zapukał do 40-letniej nauczycielki Anny B. z planem, jak wywabić ją z domu.

Przez Izabelę Pek, bohaterkę najgłośniejszej politycznej seksafery ostatnich lat, kłopoty wizerunkowe mogą mieć prezydent Andrzej Duda i poseł Marcin Horała – ustalił „Wprost”.

Skandal obyczajowy związany z romansem znanego z konserwatywnych poglądów posła PiS Stanisława Pięty z Izabelą Pek zatacza coraz szersze kręgi. Okazuje się, że prywatne (choć nie męsko-damskie) kontakty z kontrowersyjną modelką i działaczką miało dwóch ważnych polityków obozu władzy: prezydent Andrzej Duda i poseł Marcin Horała.

Izabela Pek od dawna próbowała wejść na polityczne salony. Jedną z metod było robienie sobie selfie z politykami i dziennikarzami i umieszczanie ich w mediach społecznościowych. Wspólną fotkę zrobiła sobie m.in. z wiceministrem sprawiedliwości Patrykiem Jakim, a także dziennikarzem Tomaszem Lisem. Będąc osobą publiczną nie sposób się ustrzec takich sytuacji.

Pek zbliżyła się do polityków prawicy podczas kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. Zawdzięczała to znajomości z Marcinem Horałą, trójmiejskim posłem PiS, który ma być szefem sejmowej komisji śledczej ds. wyłudzeń VAT-u. To podobno dzięki Horale zaciągnęła się do „dudabusu”, którym jeździła po Polsce z kandydatem PiS na prezydenta. – Zastanawialiśmy się, skąd się wzięła, bo była dziwna. Klasyczny typ kobiety toksycznej – opowiada polityk PiS, który współtworzył kampanię Andrzeja Dudy. – Była wyjątkowo natręta w stosunku do przyszłego prezydenta. Cały czas chciała przy nim siedzieć, przez co inni nie mogli z nim nawet porozmawiać. Wokół polityków często kręcą się kobiety, którym władza imponuje. Ona była jedną z nich. Niestety, niektórzy politycy, zamiast trzymać się od takich osób z daleka, nawiązują z nimi bliższy kontakt – komentuje działacz Prawa i Sprawiedliwości.

– Zachowywała się jak psychofanka Dudy. W pewnym momencie ją z niego sczyścili, pod koniec kampanii dostała nieformalny zakaz wstępu do busa – dodaje inny polityk, który współpracował wtedy z Andrzejem Dudą. Podkreśla, że sam przyszły prezydent nie zachował wówczas należytej czujności. Bo choć, rzecz jasna, nic nie wskazuje na to, by relacje Pek z Dudą miały niewłaściwy charakter, dziś może mieć przez swoją byłą fankę wizerunkowe kłopoty. – Siedzieli razem, śmiali się, a ona robiła zdjęcia. W końcu otoczenie zwróciło mu uwagę, żeby uważał – dodaje.

Na prawicy spekuluje się też, że przez znajomość z Pek polityczne kłopoty może też mieć Marcin Horała. Niektórzy mówią, że może nawet stracić stanowisko szefa komisji śledczej ds. wyłudzeń VAT. On sam jednak zapewnia, że jest spokojny. – Izabelę Pek poznałem w Gdyni – opowiada. – Zgłosiła się jako sympatyczka PiS-u. Wybrano wtedy 50 osób do jeżdżenia „dudabusem” – opowiada polityk. – Wpisałem ją na listę osób, które jeździły z przyszłym prezydentem autobusem. To wszystko – zapewnia. Nie wierzy, by znajomość z Pek miała zaszkodzić jego pracom w komisji vatowskiej. – Co ma piernik do wiatraka? – pyta retorycznie. – Nie mam sygnałów z partii, żebym miał stracić stanowisko w komisji – dodaje Horała.

Jedno jest pewne: sprawa Izabeli Pek spędza wielu politykom PiS sen z powiek. Kobieta nie jest bowiem człowiekiem znikąd. Przeciwnie – od lat funkcjonuje w polityczno-dziennikarskim środowisku prawicy. Dla Tygodnika Solidarność relacjonowała obchody ku czci żołnierzy wyklętych, bywała też gościem Telewizji Republika. W tej ostatniej stacji domagała się m.in. odwołania rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Była przedstawiana jako „politolog, aktywistka społeczna zawsze działająca w słusznej sprawie”.

Jednak w całej sprawie chodzi o coś więcej niż tylko o kłopoty wizerunkowe polityków. Pięta nie jest szeregowym posłem. Czy służby w odpowiednim momencie ostrzegły go przed wdawaniem się w nieroztropną relację z ekscentryczną kobietą? A jeśli poseł nie reagował, to czy o sprawie zostali powiadomieni jego przełożeni?

Janusz Zemke, wieloletni członek komisji ds. służb specjalnych, były wiceminister obrony narodowej, nie kryje, że cała sytuacja go zaskakuje. – Poseł Pięta nie jest szeregowym posłem. Powinien mieć świadomość, że może być narażany na prowokacje. Poza tym służby powinny ostrzegać polityków. Dlatego, że wokół parlamentarzystów mogą się kręcić różne osoby, które będą chciały wykorzystać ich wpływy. To, że tak się nie stało, świadczy o poważnej chorobie państwa.

>>>

Single Post Navigation

Dodaj komentarz