Hairwald

W ciętej ranie obecności

Komu PiS chce sprzedać Polskę?

Zwolennik twardej opcji w reformach sądów, bliski Kaczyńskiemu polityk PiS zarzucił prezydentowi RP tchórzostwo. Uważa, że lider Prawa i Sprawiedliwości miał oczekiwać od głowy państwa twardej postawy, tymczasem prezydent znów prezesa zawiódł.

Duda miał wyznaczyć pierwszego prezesa Sądu Najwyższego – powiedział „Faktowi” informator z Nowogrodzkiej. Zamiast tego zaprosił na spotkanie Małgorzatę Gersdorf, najstarszego sędziego SN Józefa Iwulskiego i prezesa NSA Marka Zirk-Sadowskiego na rozmowę.

Spotkanie w Pałacu Prezydenckim – zdaniem informatorów „Faktu” – nie należało do sympatycznych. Sędzia Iwulski zapowiedział, że nie będzie ani zastępcą, ani następcą Gersdorf, a tylko zastąpi ją podczas urlopu. I Prezes SN z kolei miała twardo obstawać, że idzie na urlop i nic nie pomogło, iż Duda podobno zarzucał Gersdorf, iż łamie prawo.

Nie rezygnując ze swojego stanowiska I Prezes SN miała stwierdzić: „Mnie będą broniły międzynarodowe trybunały” i postawiła na swoim. W rezultacie obóz prezydencki miał wystraszyć się Komisji Europejskiej, a także Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który mógłby zablokować działanie ustawy. Ponoć podobne motywy kierują dużą częścią PiS-u.

Sam Kaczyński tymczasem nie ma zamiaru słuchać Brukseli i tego samego oczekuje od głowy państwa. Że prezesowi gładko to idzie można było już przekonać się przy okazji Trybunału Konstytucyjnego, który mimo zarzutu łamania demokracji został po prostu spacyfikowany.

>>>

W bitwie 4 lipca konstytucyjna władza sądownicza pognębiła antykonstytucyjnego pisowskiego prezydenta, rząd i większość parlamentarną. Po zwycięskiej bitwie przydałoby się parę okrzyków tryumfu, a nie tylko narzekania, że PiS konstytucję łamie.

Prezydent Duda wykonał odwrót na z góry upatrzone pozycje i „podpiął się” pod zarządzenie prezes Gersdorf, by zastępował ją sędzia Iwulski. Duda nie wykonał dyspozycji art. 111 pisowskiej ustawy, która nakłada na prezydenta obowiązek „powierzenia kierowania Sądem Najwyższym wskazanemu sędziemu SN”. Prezydent nie wydał postanowienia o powierzeniu albo dlatego, że nie znalazł sędziego SN, który powierzenie by przyjął, albo dlatego, że nawet jeśli jakiś chętny by się znalazł, to groziła sytuacja, że wszyscy sędziowie SN zignorowaliby go i podporządkowaliby się zarządzeniom prezes Gersdorf. Sama pani prezes udaje się na urlop, pozwalając zachować twarz prezydentowi Dudzie, który – jeśli opisywać całą sytuację w kategoriach politycznych – wynegocjował rozejm na warunkach narzuconych mu przez Sąd Najwyższy.

Co zrobi pisowski kierowca?

Użyję następującego porównania: PiS – w sporze z Sądem Najwyższym – wbrew zakazowi skręcił w ulicę o ruchu jednokierunkowym. I liczy, że gładko się przetoczy po jadącym zgodnie z przepisami kodeksu drogowego Sądzie Najwyższym. Ale pojazd Sądu Najwyższego okazał się mocno opancerzony i skutki kolizji mogłyby się okazać dla „dobrej zmiany” fatalne. Teraz kierowcom jednego i drugiego pojazdu zależy na tym, żeby do zderzenia czołowego nie doszło, więc obaj wjechali na chodniki. Jadą ku sobie, a bez końca po chodnikach nie da się jechać. Ponadto pan policjant, czyli Komisja Europejska i Parlament Europejski, zaczął machać lizakiem i wyciąga bloczek z mandatami.

Od  decyzji obu kierowców podejmowanych w ciągu najbliższych trzech miesięcy zależy, czy do kolizji dojdzie, czy też nie, czy jadąc chodnikami kogoś rozjadą i czy pan policjant odbierze prawo pisowskiemu piratowi drogowemu jazdy, wlepi tylko mandat, czy też  ograniczy się do dobrotliwego pouczenia. Spróbujmy opisać możliwe do wykonania przez pisowskiego kierowcę  manewry.

Zacznijmy od oświadczeń woli dalszego zajmowania stanowiska sędziego SN. Dziewięcioro sędziów – w tym sędzia Iwulski – złożyło takie oświadczenia, ale  – w świetle ustawy – z wadą prawną. Nie dołączyli wymaganych ustawą zaświadczeń lekarskich. Nie uznali zatem odnośnego przepisu pisowskiej ustawy o SN. Siedmioro złożyło oświadczenia i dołączyło zaświadczenia lekarskie, czyli nowy przepis uznało. Prezydent wszystkie oświadczenia przesłał do Krajowej Rady Sądownictwa całkowicie zawłaszczonej przez PiS, która ma miesiąc na wydanie swojej opinii. Opinia ta nie jest dla Prezydenta wiążąca, a po jej wydaniu ma on trzy miesiące na wyrażenie zgody na dalsze zajmowanie stanowiska przez sędziego lub odmowę. Zatem prezydent Duda ma czas do mniej więcej połowy października.

W związku z tym mamy parę wariantów rozwoju sytuacji w zależności od decyzji prezydenta Dudy. Omówmy dwa najbardziej politycznie znaczące.

Wariant 1: Duda czyści dziewięciu sędziów

Duda może nie wyrazić zgody dziewięciorgu sędziom, którzy złożyli wadliwe – w świetle ustawy, a nie Konstytucji – oświadczenia, w tym nie wyrazić zgody sędziemu Iwulskiemu, co oznaczałoby, że konflikt powróci, bo wtedy Duda będzie musiał wyznaczyć sędziego kierującego SN do czasu wyboru nowego I Prezesa, a prezes Gersdorf może wtedy skrócić urlop i wrócić do pracy. Co to by oznaczało? Odwołując się do wcześniejszego porównania: samochód „dobrej zmiany” zjechałby wtedy z chodnika i znowu znalazł się na kursie kolizyjnym z Sądem Najwyższym.

Zauważmy, że trudno byłoby prezydentowi wyrazić zgodę wobec sędziego Iwulskiego, a nie wyrazić wobec pozostałej ósemki.

Wariant 2: Duda zostawia wszystkich sędziów. Co wtedy zrobi KE?

Duda może wyrazić zgodę na dalsze orzekanie wobec wobec wszystkich 16 sędziów, co czyniłoby wniosek Komisji Europejskiej do Trybunału Sprawiedliwości w części bezprzedmiotowym. Taka decyzja Prezydenta oznaczałaby, że wprawdzie ustawa umożliwiała dokonanie władzy wykonawczej czystki w Sądzie Najwyższym, ale Prezydent, przynajmniej wobec 16 sędziów, którzy wyrazili wolę dalszej pracy, z takiej możliwości nie skorzystał.

Pozostaje jeszcze kwestia 11 sędziów, którzy skończyli 65 lat, ale żadnych oświadczeń woli nie złożyli, w tym I prezes Gersdorf, która, wedle Prezydenta, jest już w stanie spoczynku i w związku z tym nie jest I Prezesem, a wedle samej siebie i 62 sędziów SN nadal jest I Prezesem, bo Konstytucja wyznacza jej sześcioletnią kadencję.

Nie wiadomo, czy w takiej sytuacji Komisja Europejska podtrzyma swój wniosek do Trybunału Sprawiedliwości, ale nawet jeśli podtrzyma, to będzie chodziło tylko o I Prezesa SN, a nie czystkę sędziów. I tu znowu w grę wchodzi czynnik czasu: Komisja wysłała formalna notę do polskiego rządu – pierwszy krok w procedurze wniosku do Trybunału Sprawiedliwości o naruszenie prawa unijnego. Rząd ma miesiąc na odpowiedź, a jeśli nie zadowoli ona Komisji, to sformułuje ona „uzasadniona opinię”, na którą rząd musi odpowiedzieć w ciągu dwóch miesięcy. Jeśli i tę odpowiedź Komisja odrzuci, to dopiero wtedy sformułuje ona wniosek do unijnego trybunału. Jakby nie liczyć – przed połową października skierowanie takiego wniosku jest niemożliwe, a najprawdopodobniej zostałby on wysłany pod koniec listopada lub grudniu, czyli po decyzjach podjętych przez prezydenta Dudę, a treść tych decyzji Komisja musiałaby brać pod uwagę.

Po co PiS-owi 110 sędziów w SN?

Pozostają do omówienia warianty rozwoju wydarzeń związane z docelową obsadą personalną kierownictwa SN – I Prezesa i Prezesów Izb. Zgodnie z pisowską ustawą wybiera się ich wtedy, gdy w SN zasiada co najmniej 110 sędziów. Nie jest to liczba przypadkowa, bo do wyboru kandydatów na te funkcje potrzebne jest kworum w wysokości 3/5 całego składu, czyli 66 sędziów. Przyjmijmy założenie, że wszyscy sędziowie „starego składu” decydują się zerwać kworum. Czy ich wystarczy? Ustawa obejmuje sędziów, którzy skończyli 65. rok życia – jest ich 27. Gdyby czystka objęła wszystkich „stary skład” liczyłby po zmianach 44 sędziów, a „nowy” , który zostanie zarekomendowany przez pisowską KRS – 66 sędziów. Liczymy: 44+66=110. Ja tam w przypadki nie wierzę.

Cała ta polityczna arytmetyka sypie się jednak, jeśli prezydent Duda zachowa w składzie SN przynajmniej paru sędziów powyżej 65. roku życia. Ponadto rekomendacje KRS do obsady stanowisk sędziów SN nie są dla Prezydenta wiążące: powoływanie sędziów to jego konstytucyjna prerogatywa. Może on zatem powoływać wszystkich sędziów zarekomendowanych przez KRS, może powoływać tylko część z nich, a może nie powołać żadnego lub powołać tylko nielicznych, opóźniając uzupełnienie składu do 110 sędziów do czasu zajęcia się sprawą przez Trybunał Sprawiedliwości, który na wniosek Komisji Europejskiej może wydać postanowienie zabezpieczające – nakazać niestosowanie ustawy do czasu wydania przez siebie wyroku. Wtedy Prezydent i PiS nie może kwestionować tytułu prawnego sędzi Gersdorf do zajmowania stanowiska I Prezesa.

Zwrot zaczepny po odwrocie taktycznym

Nie ulega wątpliwości, że prezydent Duda „podpinając się” pod zarządzenie prezes Gersdorf i nie powołując sędziego kierującego Sądem Najwyższym dokonał głębokiego odwrotu i znalazł się w defensywie wraz z cała „dobrą zmianą”. Paru rzeczy nie wiemy. Nie wiemy, czy jest to decyzja tylko Andrzeja Dudy, czy też defensywa całego obozu „dobrej zmiany” uzgodniona z prezesem Kaczyńskim. Nie wiemy, czy jest to tylko odwrót taktyczny, po którym nastąpi zwrot zaczepny w postaci choćby nie wyrażenia zgody na dalsze zajmowanie stanowiska przez tych sędziów, którzy nie dołączyli zaświadczeń lekarskich lub też przyspieszonego powoływania sędziów rekomendowanych przez pisowską KRS. Dopiero decyzje Andrzeja Dudy, które muszą nastąpić w ciągu trzech miesięcy pozwolą nam zrozumieć polityczny i ustrojowy sens całej sekwencji wydarzeń.

Nie ulega jednak wątpliwości, że w bitwie 4 lipca w politycznej wojnie o Konstytucję konstytucyjna władza sądownicza – Sąd Najwyższy – pognębiła antykonstytucyjnego pisowskiego prezydenta, rząd i większość parlamentarną. Wojna jeszcze nie jest wygrana, ale po zwycięskiej bitwie przydałoby się parę okrzyków tryumfu, a nie tylko narzekania, że PiS Konstytucję łamie. Owszem chce łamać, ale w tym przypadku nie do końca mu wychodzi wychodzi. Cieszmy się. Poczucie wygranej naprawdę dobrze konsoliduje. Narzekania – nie bardzo.

„Z pieniędzy PZU mają być organizowane m.in. na cykle koncertów „Sto żartów na stulecie” oraz „Niepodległość 100+”. Beneficjentem jest Fundacja Jana Pietrzaka „Towarzystwo Patriotyczne”, a sponsorem – założona przez państwowego ubezpieczyciela Fundacja PZU” – informuje portal oko.press.

Pietrzak dostanie 600 tysięcy złotych. Wcześniej jego fundacja dostała już z tego samego źródła co najmniej 400 tys. złotych – przypomina serwis.

Swoje żarty Jan Pietrzak będzie mógł opowiadać niezależnie od tego czy będzie ktoś na widowni czy też nie. Swego rodzaju ostrzeżeniem jest kompletna klapa jego urodzinowego koncert w Opolu i konieczność zdjęcia z anteny TVP2 jego programu „Pół wieku kabaretu pod Egidą”.

Fundacja Jana Pietrzaka „Towarzystwo Patriotyczne” istnieje od 2011 roku. Na jej czele stoi żona satyryka a w zarządzie zasiadają Janusz Śniadek, były szef Solidarności, obecnie poseł PiS oraz prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz.

„Wśród Polaków coraz bardziej widać strach, zwłaszcza u osób, których kariery zależą od państwa. Spodziewam się, że z czasem inercja Polaków doprowadzi do prawdziwych represji” – twierdzi prof. Jadwiga Staniszkis w wywiadzie udzielonym „Polsce The Times”.

Jej zdaniem w Polsce pod rządami PiS narasta „poczucie strachu”. Twierdzi, że władza śledzi obywateli. Mieszkańcy metropolii sobie z tego nie zdają sprawy, ale w Polacy z mniejszych miejscowości zdają sobie sprawę z inwigilacji – przekonuje Staniszkis.

Słynna socjolog twierdzi jednak, że to dopiero początek. „Spodziewam się, że będziemy mieli pokazowe procesy, nastąpi rozwój cenzury, pojawi się presja finansowa na media. Przecież po to się dzisiaj usuwa sędziów, by na ich miejsce wstawić swoich” – przewiduje w rozmowie z „Polską The Times”.

Staniszkis twierdzi, że decydujące będą najbliższe wybory, które są w stanie zatrzymać „rzekę autorytaryzmu pisowskiego”. Jej zdaniem przeciwko zmianom w sądownictwie protestowały głównie osoby pamiętające jeszcze lata komunizmu i najważniejsze pytanie brzmi, czy młodzi zechcą się do nich dołączyć.

Single Post Navigation

Dodaj komentarz