Hairwald

W ciętej ranie obecności

Kaczyński truchleje, co powoduje nadzieje u Polaków

Co więcej, większość narodu – jak wszystko na to wskazuje – jest dziś w nastroju lepszym niż rok temu i ma prawo mieć nadzieję, że za rok będzie w jeszcze lepszym. Od 26 stycznia, czyli od pojawienia się ustawy o IPN, PiS jest niemal bez przerwy w defensywie. Obrazu ogromnej buty, bezbrzeżnej arogancji i skrajnej nieudolności władzy żadna konwencja i żadne deklaracje premiera Morawieckiego nie zmienią. Miłość prezesa Kaczyńskiego do szefa rządu zdaje się namiętna i bezwarunkowa, ale jeden zakochany do wygrania wyborów może nie wystarczyć. Gdy rok temu exposé nowego premiera wskazywało na marsz władzy w stronę centrum, wydawało się to poważną koncepcją polityczną. Teraz na żaden zwrot nie ma już realnych szans. Za dużo się stało. Za dużo powiedziano. Za dużo ludzie widzieli. Do realnego zwrotu w stronę centrum ta władza nie ma ani wiarygodności, ani ludzi, ani pomysłów, już abstrahując od tego, że nie ma nawet takiej woli. Pozostają tanie PR-owskie sztuczki, niezbyt wyrafinowane chwyty i jakieś zaklęcia plus makijaż.

Zasoby tej władzy szybko się kurczą. Zasoby strony demokratyczno-obywatelskiej, jak na wybitnie trudne dla niej trzy lata, są zaskakująco duże. I rosną. Opozycja ma cztery wielkie atuty, które przy – to trzeba bardzo mocno podkreślić – rozsądnej i odpowiedzialnej grze mogą jej przynieść zwycięstwo. Mimo prób i pokus przetrwały wolne media. Mimo brutalnego ataku i wieloletniej nagonki przetrwały też wolne sądy. Mimo różnych ciosów i okrajania kompetencji przetrwały samorządy. A przede wszystkim: przetrwało to, co najważniejsze i co zdawało się w którymś momencie gasnąć – NADZIEJA.

Depresja plemnika

Trudno się z nią zgadzać, łatwo umieszczać w memach, niełatwo ignorować. Niemniej wraz z zapowiedzianym przez poseł Krystynę Pawłowicz (już po raz drugi) odejściem z polityki zniknie najbardziej wyrazisty papierek lakmusowy nastrojów obozu władzy. Oto kilka dowodów… 

Krystyna Pawłowicz mówi to czego boją się powiedzieć jej partyjni koledzy

W lipcu ubiegłego roku, gdy PiS po raz pierwszy usiłował sparaliżować Sąd Najwyższy (przypomnijmy skończyło się na protestach ulicznych, wecie Andrzeja Dudy, drugiej ustawie i ostatecznie sprawie przegranej przez rząd przed TSUE) prof. Pawłowicz, prawniczka z wykształcenia, jedną odpowiedzią zdradziła stan napięcia w obozie władzy oraz plany dotyczące mediów, które będzie można wcielić w życie, po tym, jak PiS podporządkuje sobie sądy.

Zapytana przez dziennikarza „Onetu” o zmiany w sądownictwie odpowiedziała tak:

– W pewnych etapach, w pewnym tempie wprowadza się po prostu reformy, a po wakacjach weźmiemy się za was!. – To znaczy, ja tak mówię – dodała szybko, oddalając się…

View original post 3 121 słów więcej

 

Single Post Navigation

Dodaj komentarz