Hairwald

W ciętej ranie obecności

Za co powinien siedzieć Duda i inna pisowszczyzna antykonstytucyjna

>>>

Gasiuk-Pihowicz: Prezydent przegrał, może nie całą wojnę, ale bitwę o Sąd Najwyższy. Listy do sędziów to próba usprawiedliwienia się przed swoim środowiskiem

My twardo stoimy na gruncie przepisów konstytucji. Prezydent może wysyłać te listy. Ja to odbieram, że to jest próba usprawiedliwienia się trochę przed swoim środowiskiem, że jednak prezydent ma świadomość tego, że tą ostatnią bitwę o Sąd Najwyższy, nie mówię, że całą wojnę, ale ostatnią bitwę przegrał. I próbuje się w jakiś sposób usprawiedliwić” – mówiła w Poranku Radia TOK FM szefowa klubu Nowoczesnej, Kamila Gasiuk-Pihowicz.

Przed nami wizja kolejnej komisji, która ma udowodnić „szemrane” działania poprzedniej władzy, czyli PO/PSL. Właśnie wczoraj Sejm powołał komisję śledczą ds. ściągalności VAT-u i akcyzy. Na jej czele ma stanąć Marcin Horała, oczywiście poseł PiS. Za jej powołaniem głosowało też wielu posłów PO i PSL.

Komisja Europejska oszacowała, że różnica między planowanymi a faktycznymi wpływami z tego podatku w latach 2007-15 wyniosła ponad 260 mld zł na niekorzyść polskiego budżetu.

W skład komisji będzie wchodziło 9 członków i zajmą się oni właśnie wyjaśnieniem tej sprawy. Marcin Horała nie ukrywa, że przed komisją będą zeznawać ministrowie, wiceministrowie, szefowie służb skarbowych, urzędów skarbowych i służby celnej, bo „To właśnie w finansach publicznych działy się te nieprawidłowości, działy się te wyłudzenia podatku VAT”.

Posłanka PiS, Anna Sobecka, nie zamierza czekać na wyniki pracy komisji. Ona już wie, że miały miejsce wyłudzenia VAT, a to „największa afera finansowa III RP. Mafia VAT-owska okradła państwo na ok. 262 mld”.

Trzeba przyznać, że politycy PiS idealnie wybrali czas na utworzenie tej komisji, która już od września rozpocznie przesłuchanie świadków.  Temat będzie świeży, „jeszcze ciepły”, więc na pewno wzbudzi sporo emocji, co może pomóc rządzącej partii w wyborach samorządowych. Również to wspaniała okazja do wypromowania posła Horały, który jest kandydatem PiS do samorządu w Gdyni.

Internauci, komentując powstanie tej komisji, zastanawiają się, „A kiedy komisja do SKOK’ów i Getback?”, „A do sprawy tego zamachu smoleńskiego nie będzie kolejnej podkomisji?”, „Kiedy komisja w sprawie SKOK- ów i druga w sprawie przekrętów Rydzyka?

Guy Verhofstadt, były premier Belgii, a obecnie szef frakcji liberalnej w parlamencie europejskim jest jednym z najlepszych mówców w Brukseli. Ostatni retoryczny pokaz dał we środę, gdy wytłumaczył premierowi RP na czym polega europejska Wspólnota.

Podczas debaty poświęconej przyszłości Unii Europejskiej w Strasburgu po wystąpieniu premiera Morawieckiego do głosu doszli europarlamentarzyści. Jednym z nich był Guy Verhofstadt, który w swojej pięciominutowej wypowiedzi, skierowanej do szefa polskiego rządu, nie szczędził mocnych i gorzkich słów. Zaczął od przedstawienia wizji Europy jako osamotnionej w realiach nowego światowego porządku, w którym główne role grają Rosja i Chiny z jednej strony oraz USA kwestionujące zasadność istnienia NATO – z drugiej. Dlatego zdaniem Verhofstadta potrzebujemy europejskiej wspólnoty obronnej, aby wzmocnić NATO. Belgijski polityk zaznaczył, że ta wspólnota byłaby czymś więcej niż tylko połączeniem budżetów wojskowych czy “zebraniem razem paru czołgów lub samolotów”. Jego zdaniem może ona funkcjonować tylko wówczas, gdy kraje członkowskie będą się opierać na tych samych europejskich wartościach i tych samych rządach prawa, w tym pełnej niezawisłości sądownictwa. Po tym wstępie próbował wykazać Morawieckiemu, dlaczego Polska się od tych zasad oddala.

6 najważniejszych cytatów z przemówienia Verhofstadta w parlamencie europejskim:

1. UE to wspólnota wartości, a poddawanie sędziów kontroli politycznej jest nie do przyjęcia i nie może być tolerowane. Nie jest to kwestia tradycji, lecz zasad.

2. Reforma sądownictwa to uprawniony cel. Ale zmuszanie sędziów do przejścia na emeryturę, zdawanie ich na kaprys większości rządzącej nigdy nie może być częścią takiej reformy.

3. Komisja wenecka stwierdziła głośno i wyraźnie że państwa reformy – tu cytat – “uderzająco przypominają instytucje Związku Radzieckiego i jego satelitów”. Panie premierze, korzystam z okazji, by wezwać pana osobiście, by nie lekceważył pan dwóch procedur naruszeniowych i nie ignorował ustawicznie orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

4. Przez ostatnie trzy lata systematycznie likwidują państwo system demokratycznej kontroli i równowagi.

5. Proszę pana osobiście, aby wykonał Pan zwrot i przywrócił Polskę do rodziny narodów demokratycznych; porzucił rojenia o tak zwanych państwach nieliberalnych i przekierował Polskę do centrum polityki europejskiej. Marzenie o międzymorzu, sojuszu państw od Bałtyku po Morze Czarne, to czysty eskapizm. Miraż, ułuda.

6. Wielkim błędem jest dzielenie naszej Unii na regionalne grupy i grupki. Proszę mi wierzyć, że takie podziały w Europie spodobają się tylko jednemu człowiekowi, jednemu autokracie, Władimirowi Putinowi.

Morawiecki samotny w Strasburgu

Miało być tanio i dla każdego z możliwością dojścia do późniejszego zakupu. Tymczasem rzeczywistość zaczyna skrzeczeć, a warunki na jakich realizowany jest program Mieszkanie Plus, odbiegają znacząco od pierwotnych deklaracji. W takiej np. Białej Podlaskiej mieszkania mają być oferowane – wbrew obietnicom rządu – bez możliwości późniejszego wykupu – podaje portal money.pl. Jakby tego było mało są one wydawane w stanie surowym, co oznacza, że najemcy niespodziewanie muszą wyłożyć kolejne 15-20 tysięcy złotych na ich wykończenie. Ceny również nie są tak atrakcyjne jak zapowiadano, a teraz planowane jest nawet „urynkowienie” stawek.

Ratując twarz rządzący postanowili zamknąć usta wszystkim rozczarowanym oraz niezadowolonym i wymyślili klauzulę poufności… zakazując im udzielenia informacji na temat warunków i realizacji oferowanych umów.

Wśród zainteresowanych udziałem w programie euforia więc wyraźnie mija, a część z nich rezygnuje jeszcze na etapie zawierania umowy, gdy okazuje się, że król jest nagi, a to na co liczyli należy w bajki włożyć i na dodatek cicho siedzieć.

PiS-owska klauza wyraźnie cenzuruje obywateli i mówi:

„Z uwagi na fakt, iż umowa zawiera informacje poufne dotyczące wynajmującego i najemcy, strony niniejszym zobowiązują się zachować poufność odnośnie informacji ujawnionych w związku z zawarciem umowy i nie będą – poza przypadkami wynikającymi z wymogów prawa – ujawniać jej treści osobom trzecim bez pisemnej zgody drugiej strony”.

Klauzula pozwala krytykować publicznie program tylko w odniesieniu do ujawnianych na jego temat informacji przez polityków, podczas gdy same realia nie mogą być już przedmiotem debaty publicznej. Brakuje tylko informacji o rygorze i konsekwencjach komentowania sytuacji.

Jak to się ma do – obowiązującego w normalnym demokratycznym państwie dostępu do informacji – to potrafiłby wytłumaczyć chyba tylko szef PiS-owskiego rządu Mateusz Morawiecki, który nie tak dawno temu na forum Parlamentu Europejskiego – gruntownie mijając się z rzeczywistością -gloryfikował stan praworządności w Polsce.

A wydawało się, że już pozamiatane. Sąd Najwyższy w rękach PiS, pierwsza prezes odesłana na emeryturę, pozostali prezesi również. Cel osiągnięty. Jeszcze tylko rozwiązać problem z niezależnymi mediami i wreszcie Polska będzie taka jak być powinna. Bardzo „pisowska”. Wreszcie „demokracja podług PiS” będzie rządzić, rządzić, rządzić…

No cóż, okazało się, że to wcale nie takie proste. Na ulicach protesty, w Strasburgu debata i pokrętne tłumaczenia premiera Morawieckiego w tej sprawie. Miało być szybko i skutecznie, a zrobił się niezły bałagan.

Pierwszej prezes prof. Małgorzata Gersdorf nie podporządkowała się znowelizowanej przez PiS, ustawie. Zgodnie z konstytucją, zamierza pełnić swoją kadencję do 2020 roku. Poparło ją w tym postanowieniu 63 sędziów SN. Przez ostatnie dwa dni, czyli w czasie, gdy ustawa już weszła w życie, pani prezes pracuje normalnie, przykładnie pełniąc swoje obowiązki. Obawiając się, że obecna władza może chcieć usunąć ją siłą, wyznaczyła na swego zastępcę prezesa Izby Pracy, Józefa Iwulskiego. Oczywiście, tylko na czas jej ewentualnej nieobecności.

Prezydent Duda uznał, że to właśnie Józef Iwulski stoi teraz na czele SN, ale prezes Izby Pracy zaprzecza, jakoby były prowadzone jakiekolwiek rozmowy w tym temacie z głową państwa. Podkreśla, że jest on zastępcą, wybranym przez pierwszą prezes SN, a nie jej następcą.

Są dwa sposoby zmiany kierownictwa SN. Najłatwiejszym wydaje się wybranie przez Andrzeja Dudę „p.o. pierwszego prezesa” spośród sędziów SN. Z tym może być jednak duży problem, bo wydaje się mało prawdopodobne, by znaleźć sędziego, który stanie przeciwko swoim kolegom.

Można też obsadzić SN nowymi sędziami, którzy sami wybiorą spośród siebie nowego pierwszego prezesa oraz prezesów poszczególnych izb. Pan prezydent już ponad tydzień temu ogłosił konkurs na pierwsze 44 miejsca. Do wykorzystania będą też kolejne 27 wakaty, gdy tylko zakończona zostanie czystka wśród najstarszych sędziów. Kiedy już uda się wprowadzić do SN „swoich” ludzi, wówczas problem profesor Gersdorf i pozostałych prezesów się rozwiąże. Tym bardziej, że nowych sędziów wskaże prezydentowi Krajowa Rada Sądownictwa, która już jest narzędziem w rękach PiS.

Sędziowie biorą pod uwagę zablokowanie tego konkursu. Jeden z wariantów zakłada masowy udział sędziów w konkursach, tak by je maksymalnie przedłużyć, a potem zablokować je licznymi odwołaniami od decyzji KRS do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jednak, jak mówi Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich, „Iustitia” „Iustitia jeszcze nie zdecydowała, jakie zajmie w tej sprawie stanowisko. Decyzję podejmiemy pewnie 14 lipca”.

Sędzia Waldemar Żurek, były rzecznik KRS podkreśla, że „W razie sięgnięcia po taką metodę i do sędziów, i do opinii publicznej musiałby popłynąć jasny komunikat: nie chodzi o wyścig szczurów na stanowiska w SN, które zwolniły się w trybie niezgodnym z konstytucją. Chodzi o przedłużenie obecnej sytuacji, utrzymywanie swoistego stanu zawieszenia i uchronienie SN przed dwuwładzą”.

Kolejną zaletą wdrożenia takiego wariantu byłby zyskany czas. Teraz, gdy Komisja Europejska już wezwała polski rząd do usunięcia niepraworządnych zapisów w ustawie i rozważa złożenie skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE ten czas działałby na korzyść sędziów.

Odwołanie do NSA dałoby okazję do wstrzymania konkursu, a tym samym do zablokowania możliwości obsadzenia SN swoimi sędziami.  To byłaby również okazja, by pojawiły się wnioski sędziów do Trybunału Sprawiedliwości, dotyczące rozwiązań prawnych właśnie w sprawie KRS i SN. Jak tłumaczy prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, „To może być czynnik sprzyjający zaniechaniu naruszeń konstytucji, jeśli w rezultacie zostaną podjęte działania Trybunału UE ułatwiające proces powrotu do respektowania konstytucji”.

Jedno jest pewne. Sędziowie nie zamierzają się poddać w walce o Konstytucję i zachowanie zasady trójpodziału władzy, która jest podstawą demokracji. Zrobią wszystko, co możliwe, by Polska nie skręciła już całkowicie w stronę autorytaryzmu, a to oznacza dla rządzącej partii niezły „ból głowy”.

„Andrzej Duda, będziesz siedział!” – tak brzmi jedno z popularniejszych haseł społecznych protestów przeciwko demolowaniu polskiego państwa przez ekipę PiS z Andrzejem Dudą na czele.

Jedynym sposobem na spełnienie tych jak najbardziej zasadnych obywatelskich oczekiwań wobec osoby prezydenta byłoby postawienie go przed Trybunałem Stanu. Dotychczasowe doświadczenia i sama konstrukcja odpowiedzialności nie nastrajają jednak pod tym względem optymistycznie – postępowanie zależy bowiem od aktu politycznego, bo do wniesienia oskarżenia najpierw potrzebny jest wniosek 140 posłów i senatorów, a potem zgoda aż dwóch trzecich głosów Zgromadzenia Narodowego. Lecz akurat w przypadku Andrzeja Dudy jest ku temu cała lista powodów. Ma on bowiem na koncie wiele deliktów konstytucyjnych, czyli po prostu zbrodni łamania ustawy zasadniczej oraz związanych z tym przestępstw przekroczenia uprawnień bądź niedopełnienia obowiązków.

Dlaczego Andrzej Duda powinien stanąć przed Trybunałem Stanu? Powody:

  • Ułaskawienie niewinnych z prawnego punktu widzenia obywateli – bo do tego przecież sprowadzało się zastosowanie w 2015 r. prawa łaski wobec Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika, Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Ci wysocy funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zostali wprawdzie skazani na kary więzienia za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne przy tzw. aferze gruntowej, ale wyrok w momencie ułaskawienia był nieprawomocny, więc cała czwórka formalnie była wciąż niewinna (skądinąd sami, ale też równocześnie oskarżyciel posiłkowy, wnieśli apelację do drugiej instancji). Duda, wydając akt łaski, dopuścił się ingerencji w pracę wymiaru sprawiedliwości, a tym samym naruszył konstytucyjną zasadę rozdziału władzy sądowniczej od wykonawczej i ustawodawczej. Zrobił to na dodatek z nader niskich pobudek: chodziło o umożliwienie niedawnym kumplom z partii dalszego zajmowania stanowisk w państwie.
  • Brak reakcji na proceder łamania ustawy zasadniczej przez premier Beatę Szydłouparcie odmawiającą publikacji niewygodnych dla PiS werdyktów Trybunału Konstytucyjnego – wszak jako głowa państwa był zobowiązany do czuwania nad przestrzeganiem konstytucji.
  • Niezaprzysiężenie jesienią 2015 r. legalnie wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego – a już na pewno przyjęcie potem ślubowania od osób niemogących pełnić tej funkcji, czyli tzw. dublerów. Duda najpierw nie chciał, choć bezwarunkowo nakazuje to prezydentowi konstytucja, odebrać sędziowskiej przysięgi od trójki sędziów nominowanych przez Sejm poprzedniej kadencji. Następnie zaś – w zdumiewający zresztą sposób, bo późną nocą! – powołał na zajmowane przez nich miejsca dublerów wskazanych przez PiS. Tym samym znowu naruszył zasadę rozdziału władz. Więcej, zdezawuował konstytucyjny organ państwa, jakim jest Trybunał, bo rozstrzygnięcia wydane z udziałem owych pseudosędziów trudno uważać za obowiązujące wyroki.
  • Współudział w ustanowieniu nieprzewidzianego w konstytucji stanowiska „pełniącego obowiązki prezesa Trybunału Konstytucyjnego” (podpisał wprowadzające je – i to bez vacatio legis – przepisy niższego rzędu) oraz w przekazaniu osobie je zajmującej (czyli Julii Przyłębskiej) kompetencji należących do organu konstytucyjnego, bo wiceprezesa TK. Na dodatek następnie firmował przeprowadzone ze złamaniem procedur namaszczenie tejże Julii Przyłębskiej na fotel (niby)prezesa tzw. Trybunału.
  • Lansował i podpisał ustawy o Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa, choć znowu w oczywisty sposób łamią one konstytucyjne zasady rozdziału władz. Godzą również w niezależność sądów, niezawisłość sędziów (oraz w ich nieusuwalność) oraz łamią zapisane wprost reguły wyboru KRS i nieskracalnej kadencji I Prezes Sądu Najwyższego.
  • Potulnie podpisywał forsowane przez partię rządzącą ustawy, które w oczywisty sposób godzą w konstytucyjne wolności obywatelskie (chociażby nowelizację poszerzającą możliwości inwigilacji obywateli przez służby specjalne czy też ograniczającą swobodę badań naukowych ustawę o IPN) – nie dość, że lekceważył zastrzeżenia podnoszone przez prawników i organizacje praw człowieka, to nie decydował się nawet na skorzystanie z możliwości przekazania wątpliwych aktów do wstępnej oceny tzw. Trybunału Konstytucyjnego.
  • Ogłaszając plan tzw. referendum konsultacyjnego w sprawie konstytucji, naruszył przewidziany w samej ustawie zasadniczej tryb jej ewentualnej zmiany. Nie mówiąc o tym, że jako prezydent miał być strażnikiem ustawy zasadniczej, a nie ją deprecjonować.

Tę listę antykonstytucyjnych zbrodni Andrzeja Dudy można uzupełnić o mniej jednoznaczne, lecz także szkodliwe dla stanu prawa czy choćby społecznej świadomości prawnej czyny.

Skala destrukcji państwa i lekceważenia konstytucji przez ekipę PiS jest niebywała. Nadzwyczajna jest też wina i odpowiedzialność za ten proceder prezydenta właśnie, jako że to on miał szczególny obowiązek stania na straży ustawy zasadniczej, co zresztą przysięgał, obejmując urząd.

Pozostawienie takiego sposobu sprawowania władzy bez sankcji – także tej karnej w postaci postępowania przed Trybunałem Stanu – byłoby groźną zachętą dla ewentualnych naśladowców. Być może tyleż bezpardonowe, co bezczelne naruszanie konstytucji, którego doświadczają polskie państwo i jego obywatele, jest skutkiem m.in. tego, że po wyczynach poprzedniej ekipy PiS, tej z okresu 2005–07, nikt z jej członków – choćby Zbigniew Ziobro – nie został postawiony przed Trybunałem Stanu. Pobłażliwość wobec polityków zwykle ich niebezpiecznie rozzuchwala.

Single Post Navigation

Dodaj komentarz