Hairwald

W ciętej ranie obecności

Cenzura, szkalowanie, ośmieszanie Polski i wepchnięcie w łapy Kremla

„W związku z narastającą falą agresji przeciwników koncertu, wobec tworzenia podziałów wśród mieszkańców, coraz bardziej napiętej atmosfery, wywieranych na nas nacisków, wielu kłamstw i oszczerstw, którymi zostaliśmy potraktowani, krzywdy, jaką wyrządza się zwykłym ludziom, mieszkańcom naszego miasta – wobec zwykłej nagonki na nas jako organizatorów festiwalu, a również na władze miasta zdecydowaliśmy się wycofać z organizacji w tym roku Metal Doctrine Festiwal w Piekarach Śląskich” – napisali organizatorzy imprezy. Miała się ona odbyć pod koniec lipca
(„Poseł i wojewoda z PiS oraz księża chcą odwołania koncertu w Piekarach Śląskich”). Według przedstawicieli PiS i Kościoła, zespoły metalowe, które miały wystąpić na festiwalu głoszą idee satanistyczne. Największy sprzeciw budził zespół Kat & Roman Kostrzewski.

Prezydent Piekar Śląskich Sława Umińska-Duraj próbowała mediować między przeciwnikami imprezy a jej organizatorami i zaproponowała spotkanie. Ani księża, ani wojewoda, ani poseł PiS Polaczek nie chcieli wziąć w nim udziału. – „Żałuję, że żadna ze stron, która protestowała przeciw organizacji koncertu, nie chciała usiąść do stołu rozmów i spróbować wypracować rozwiązanie, które z jednej strony spełniałoby oczekiwania młodzieży, z drugiej nie urażało niczyich uczuć religijnych czy patriotycznych” – podsumowała fiasko swoich usiłowań.

Krzysztof Turzański, zastępca prezydent miasta, w rozmowie z onet.pl powiedział, że rozumie decyzję organizatorów. – „Trudno się dziwić młodym ludziom, którzy poświęcają swój czas i angażują się w organizację koncertu, że go odwołują po takiej fali ataków i „ciepłych słów”, jakie zostały skierowane w ich stronę. W zeszłym roku koncert się odbył i nie wzbudził żadnych emocji, w tym roku emocje wzbudzają jedynie wybory i to jest powód całej awantury. Niepokoi mnie natomiast to, że działacze PiS chcą wracać do czasów cenzury, bo nie chodzi tu już jedynie o koncert metalowy, ale także inne imprezy rozrywkowe, między innymi disco polo, które uznali za niegodne. Co dalej? Cenzura kina, które właśnie powstaje w mieście, przedstawień teatralnych, a na końcu publiczne palenie literatury? To kompletna paranoja” – podsumował wiceprezydent Piekar Śląskich.

>>>

Jarosław Kaczyński zabrał głos po spotkaniu Komitetu Politycznego PiS. – Ci którzy pracują w spółkach są przez nas szanowani, ale nie będą kandydowali w wyborach na żadnym szczeblu samorządu – powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości. – Nie idzie się do polityki dla pieniędzy – dodał.

– Zapadła decyzja, zgodnie z naszymi deklaracjami, które składaliśmy już niejednokrotnie i które ja składałem. Do polityki nie idzie się dla pieniędzy, ci którzy funkcjonują w spółkach, są przez nas szanowani, jeżeli dobrze wykonują swoje obowiązki, ale nie będziemy łączyć tych dwóch funkcji. To znaczy, że te osoby nie będą kandydowały na żadnym szczeblu samorządu – powiedział szef PiS w przerwie obrad władz partii.

Jarosław Kaczyński pojawił się publicznie pierwszy raz od swojego pobytu w szpitalu.

Pierwsza tura wyborów samorządowych może się odbyć w jedną z trzech niedziel: 21 października, 28 października lub 4 listopada br. W wyborach wybierzemy wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, a także rady gmin i powiatów oraz sejmiki województw. Kampania wyborcza rozpoczyna się w dniu zarządzenia wyborów.

Dziś po południu zebrał się Komitet Polityczny Prawa i Sprawiedliwości.W spotkaniu, poza prezesem partii, uczestniczyli też m.in.: wicepremierzy – Beata Szydło i Piotr Gliński, marszałek Sejmu Marek Kuchciński, szef MSWiA Joachim Brudziński, szef klubu PiS, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, rzeczniczka partii, wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek, szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska oraz wiceprezes partii, b. minister obrony narodowej Antoni Macierewicz.

Wcześniej rzeczniczka PiS Beata Mazurek informowała, że podczas posiedzenia członkowie Komitetu będą m.in. podejmować kolejne decyzje w sprawie wyborów samorządowych, które mają odbyć się tej jesieni.

Pod koniec kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński zaprezentował kandydatów Zjednoczonej Prawicy na prezydentów miast wojewódzkich. W maju Komitet Polityczny PiS zaakceptował ponad 40 kandydatur na prezydentów niektórych mniejszych miast; następnie w czerwcu kolejnych 29.

Pierwsza tura wyborów samorządowych ma się odbyć jesienią, w jedną z trzech niedziel: 21 października, 28 października lub 4 listopada. W wyborach wybierzemy wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, a także rady gmin i powiatów oraz sejmiki województw.

„Jeżeli nie nastąpi jakiś dramatyczny zwrot, to obóz rządzący, PiS po prostu o Sąd Najwyższy się rozbije. Prezes Gersdorf ma za sobą powagę Konstytucji, czyli ona może odwołać się nie do przekonania, tylko do jednoznacznego przepisu prawnego, nadrzędnego nad ustawą. Sędziowie Sądu Najwyższego to są ludzie, którzy stwierdzili: nie ustąpimy ani o milimetr, ale nie szukamy czołowego starcia. Ja to porównuję do sytuacji, kiedy pojazd PiS-u skręcił wbrew zakazowi w ulicę jednokierunkową, a z naprzeciwka jedzie Sąd Najwyższy i grozi zderzenie czołowe. Prezydent, uznając decyzję pani prezes co do zastępstwa pana sędziego Józefa Iwulskiego, wjechał w związku z tym na chodnik. Sąd Najwyższy też wjechał na chodnik, żeby minimalizować ryzyko zderzenia czołowego” – powiedział Ludwik Dorn w TVN24.

Zdaniem byłego marszałka Sejmu, sędziowie SN wyciągnęli wnioski z błędów prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego. – „Postępują stanowczo, elastycznie i zręcznie, ale jednocześnie w sposób całkowicie pozbawiony awanturnictwa, prowokowania. Wyciągnęli wnioski z błędów, jakie popełnił prezes Rzepliński, który nie dopuścił dublerów do orzekania, ale uznał ich jako sędziów nieorzekających, czyli wpuścił lisy do kurnika i pojawiła się taka szczelina, a w takiej sytuacji jak pojawia się szczelina, to tak, jak przy powodzi, najpierw jest mały strumyczek, a potem wielka wyrwa” – stwierdził Dorn.

Uważa też, że niezwykle istotne są dla sędziów protesty obywateli i te z lipca ubiegłego roku, i te, które odbywają się obecnie. – ”To szalenie podbudowało moralnie sędziów. Oni wiedzą, że to, co robią, jest dla znacznej części społeczeństwa ważne” – podkreślił.

Tamara Olszewska na koduj24.pl pisze o kłamstwach PiS.

PiS kłamie i fantazjuje, a i tak miłość „ludu” do tej partii kwitnie.

Piątek – dzień jak każdy. Jedni od rana spieszą do pracy, inni już w urlopowych nastrojach, pakują się na wakacje i snują plany miłego odpoczynku. Zakupy, spotkanie ze znajomymi, jakaś knajpka, kino… Ot, toczy się nam codzienność, taka zwyczajna. A tymczasem pod pozorem tej normalności zżera nas robak głupoty, która znowu stała się dominująca. Znowu decyduje o przyszłości Polski i, nie ukrywam, mocno zatrważa.

Obecna władza staje na uszach, by zrobić nam, obywatelom, „wodę z mózgu”. Gdzie się tylko da, opowiada bajeczki, mataczy, wciąż przekonana, że naród i świat to kupi. Słucham, patrzę i własnym oczom, uszom, nie wierzę. Co w nas siedzi, jeśli wciąż ślepo zapatrzeni, uznajemy „pisowskie” bajanie za prawdę? Życie podtyka nam pod nos dowody na kłamstwa i manipulację, ale co tam. Jest jak jest, czyli po prostu wspaniale.

Najpierw przez ponad półtora roku politycy PiS wciskali nam kit, jak to broniąc Polski przed uchodźcami, wydajemy olbrzymie pieniądze, by pomóc im tam, na miejscu, gdzie wegetują w obozach, czekając na lepsze jutro. Elektorat PiS był taki dumny. Polska bezpieczna przed zarazą (czyli imigrantami), ale serce nasze iście chrześcijańskie, bo przecież sypiemy kasą, mocno pracujemy, by los tych biedaków odmienić na lepsze. Po czym nagle, w styczniu, nowy premier, znalazł fuchę dla zbijającej do tej pory bąki w Radzie Ministrów Beaty Kempy. Została ministrem odpowiedzialnym za sprawy dotyczące pomocy humanitarnej. No i nagle ruszyła kobieta z kopyta w teren, by wpaść do kilku obozów dla uchodźców i na miejscu zorientować się, co im potrzeba i ile kasy ta pomoc będzie kosztowała. Przy okazji załatwiła sobie niezłe wakacje, bo na pewno zatrzymywała się w dobrych hotelach, wpadła na jakąś plażę, by się zrelaksować i nieco opalić, latała wypasioną klasą. Jak więc ta pomoc wyglądała wcześniej, gdy nikt z rządu tego typu rozeznania nie zrobił? Wydaje się, że było to tylko puste gadanie, które miało uśpić naród i sumienie.

Złotousty prezydent Duda też wpisuje się idealnie w „pisowskie bajeczki”. Niby broni jak lew polskiej praworządności, a na każdym kroku pokazuje, że jest prawnikiem z dolnej półki, bo jego walka ma się nijak do zasad prawa, obowiązujących w Polsce. Konstytucja to dla niego jakiś tam skrawek papieru. Omija ją szerokim łukiem, bo wie lepiej, co i jak.

Buja nawet w sprawie Sądu Najwyższego. Profesor Gersdorf wyznaczyła na czas swej ewentualnej nieobecności zastępcę, sędziego Józefa Iwulskiego, co bardzo nie spodobało się prezydentowi. Ogłosił więc wszem i wobec, że to on wybrał pana Iwulskiego, by przejął funkcję pani profesor i oczywiście, święcie wierzy, że lud to kupi. Niestety, ma rację. Ślepa wiara „pisowskiego” ludu w swoją partię ma się świetnie i nie jest dla niego ważne, iż sędzia Iwulski nie miał pojęcia, że spotkał się z panem Dudą i doszło do jakiś tam ustaleń.

Podobnie funkcjonuje „pisowska” policja. Rota ślubowania zaczyna się od słów: – „Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia”. Wyraźnie widać więc, co powinno być dla naszej policji priorytetem, prawda? A jednak oddała ona serce i duszę obecnej władzy, prześladując i ścigając tych, co to w obronie Konstytucji występują. Zupełnie jakby z pełną świadomością wykreślili ten zapis ze swojej roty, podpisując się pod tym, który mówi o dochowaniu „wierności konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej, przestrzegać dyscypliny służbowej oraz wykonywać rozkazy i polecenia przełożonych”.

PiS osiągnęło mistrzostwo w omijaniu Konstytucji, załatwiając swoje sprawy ustawami. W ich mniemaniu jest to bardzo sprawiedliwe i praworządne, a ja zastanawiam się nad jednym. Jeśli Konstytucja jest nic nie warta, to czy ślubowanie na takie byle co, podejmowanie w zgodzie z nią pracy parlamentarzysty ma swoją ważność? Wydaje mi się, że nie i w tej sytuacji zapewne cały Sejm i Senat, rząd i prezydent nie mają prawa do pełnienia swoich funkcji, bo nie zostały do końca dopełnione formalności.

Kolejną „perełką” było wystąpienie w Strasburgu premiera Morawieckiego. Ależ dał popis hipokryzji i kłamstwa. Mistrz nad mistrze! Broniąc ustawy o Sądzie Najwyższym, tak pięknie powoływał się na walkę z postkomuną, swoje dokonania w latach 80–tych, umiłowanie demokracji i praworządności. Mówiąc o sędziach, którzy skazywali w czasach PRL działaczy opozycyjnych na długie lata więzienia, nie potrafił nawet wymienić ich z imienia i nazwiska. I tak sobie fantazjował, ale okazało się, iż europarlamentarzyści, choć są daleko, mają zdecydowanie większą wiedzę w tym temacie od elektoratu prezesa Kaczyńskiego i jego partii. Nie dali się nabrać, a nam pozostał tylko wstyd…

Dodajmy do tego kłamstwo o „wstawaniu Polski z kolan”. Właśnie widać, jak Europa i świat padają z zachwytu nad obecną polityką Polski. W UE praktycznie już się nie liczymy. Przestaliśmy być też liderem państw Europy Środkowo-Wschodniej, z którego zdaniem bardzo się liczono. Ośmieszyliśmy się znowelizowaną ustawą o IPN, a teraz gdy odchodzimy od zapisu karania za brzydkie mówienie o Polsce, argument, że tak naprawdę chodziło nie o sam zapis jako taki, ale o to, by o Polsce było głośno, to już kompletna bzdura i kompromitacja tego rządu.

Sukcesy PiS w ich Programach Plus to też szczyt zakłamania i hipokryzji. Mieszkania Plus okazują się droższe od tych, które można sobie wynająć na wolnym rynku, 500 Plus to idealna inwestycja dla wielu cwaniaczków, którzy doją nasze kieszenie równo, Senior Plus szybciej wykończy biednego emeryta niż da mu te nieszczęsne darmowe leki.

Mogłabym jeszcze długo i dużo. O przeinaczaniu historii, o zakłamywaniu relacji z państwami, z którymi sąsiadujemy, o pojawianiu się nowych „bohaterów”, których mamy czcić, choć nic takiego nie zdziałali, o wspaniałym rozwoju gospodarczym, ale chyba wystarczy już tych przykładów. Może więc ktoś mi wytłumaczy, jakim cudem tylu Polaków wciąż wierzy PiS-owi. Są robieni, podobnie jak i my, totalnie w konia i jakoś im to wcale nie przeszkadza. Wciąż będą bronić swoich idoli. Wciąż będą stać za nimi murem. Zupełni, zupełnie tego nie łapię…

>>>

Waldemar Mystkowski pisze o Janie Pietrzaku.

„Ucho prezesa” zostało przechwycone przez Jana Pietrzaka. I nie dziwota, twórca „Kabaretu pod Egidą” w klocki, jak układać się z władzą jest mistrzem. W PRL-u miał glejt koncesjonowanej opozycji kabaretowej, pod władzą PiS został pupilkiem. Wyżej w tej materii się nie podskoczy. Jego „Towarzystwo Patriotyczne” dostało od Fundacji PZU 600 tys. zł (plus 400 tys. wcześniej) na realizację „Stu żartów na stulecie”.

Producent oryginalnego „Ucha prezesa” Showmax od nikogo szmalu nie dostał, a musiał przecież płacić honorarium Robertowi Górskiemu i Kabaretowi Moralnego Niepokoju. Przyglądając się Górskiemu, można wątpić co do jego wizerunkowych możliwości. Marny z niego prezes PiS en face i z profilu, a Pietrzak w tej chwili bez charakteryzacji może jeszcze długo odgrywać Kaczyńskiego po chorobie kolana, a nawet po cięższych przypadłościach.

W „Uchu prezesa” produkcji Pietrzaka widzę rolę dla ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który jest autorem złotej myśli, której nie powstydziłby się twórca „Zielonego Balonika” Tadeusz Boy-Żeleński. Ba, Szumowski to Stańczyk PiS, Szumowski stwierdził, że in vitro i antykoncepcja to pogwałcenie Dekalogu.

Szumowski był łaskaw podpisać swego czasu deklarację wiary, której symbolem jest właśnie Dekalog. I teraz ten minister od boskich boleści ma problem do rozwiązania – jego ministerstwo i rząd PiS zerwali porozumienie z lekarzami rezydentami. Chodzi o „Ustawę 6%”, która nie uwzględnia poprawek lekarzy, a które były clou porozumienia kończącego protest. Lekarze rezydenci nie mają innego wyjścia, jak wznowić presję protestacyjną, piszą: – „Czeka nas w najbliższym czasie fala protestów i strajków w ochronie zdrowia. Przepraszamy pacjentów za to, co nastąpi. Wszystkie inne sposoby zawiodły. Nie możemy już inaczej walczyć o normalność w systemie opieki zdrowia w Polsce”.

Lekarzy rezydentów rząd PiS wydymał, jak i niepełnosprawnych – i z tego gwałtu, jak zwykle w tej partii – owocem są zwyrodnienia. Takie zwyrodnienie mamy szansę dojrzeć w owocu „światłej” myśli tatusia premiera Kornela Morawieckiego, który chciałby „prosić prezydenta Putina, że jeśli dzieją się u nas jakieś zmiany, wybory, by zrobił gest otwartości w stosunku do Polaków”.

Ta prośba do Putina to owoc zwyrodniałej przyjaźni z Viktorem Orbanem, który jest bliskim przyjacielem Putina. PiS jest więc na drodze, iż prędzej czy później musi dojść do otwartej zależności od Kremla, jeżeli jest się na wojnie z Zachodem, z Unią Europejską. Jasne, iż tatuś Mateusza Morawieckiego to czystej wody targowiczanin, w grobie przewracają się Józef Piłsudski i Jerzy Giedroyc. Na naszych oczach rodzą się targowiczanie – odpowiednicy Szczęsnego Potockiego i Ksawerego Branickiego.

A swoją drogą ciekawy byłby odcinek „Ucha prezesa”, w którym odgrywający Kaczyńskiego Pietrzak leży na łóżku szpitalnym, chore kolano ma podwieszone na wyciągu i śpiewa czastuszkę na nutę „Żeby Polska”.
„Odrodzenie państwa w drodze!
Już nie grozi nam agonia!
(…)
Oj ra! Oj ra! Rodina Sowieckaja!
Oj ra! Oj ra! Rodina Sowieckaja!”
(tekst Jacka Kaczmarskiego)

Kabaret Pietrzaka będzie wszak transmitował Jacek Kurski na falach TVP. Braki publiczności – jak w Opolu – wypełnią z naboru pisowscy pacjenci. A czy to będzie przy Szaserów, czy w Tworkach, jest drugorzędne. Za milion złotych można podrzucić nie takie kukułcze jaja.

>>>

Single Post Navigation

Dodaj komentarz