Hairwald

W ciętej ranie obecności

Archive for the tag “Piotr Beniuszys”

Takich pokraków u władzy jak pisowcy świat nie widział. Rekord głupoty

>>>

W cieniu #KuchcinskiTravel działały też #KarczewskiAirlines

Po krótkim briefingu prasowym, podczas którego marszałek Sejmu Marek Kuchciński odniósł się do zarzutów o nadużywanie prawa do rządowego samolotu, nie brakowało opinii, że brak dymisji prominentnego polityka Prawa i Sprawiedliwości może się tej partii odbić czkawką. Dziś już gołym okiem widać, że opublikowana lista przelotów formalnie drugiej osoby w państwie potwierdziła jedynie, że ujawnione przez media przy pomocy posła PO Sławomira Nitrasa rewelacje to wierzchołek góry lodowej.

– “Do listy pasażerów dołączane były, moim zdaniem kompletnie nieuprawnione, osoby takie jak Stanisław Piotrowicz, Maria Piotrowicz, Zdzisław Krasnodębski, Anna Krasnodębska, wielokrotnie poseł Bogdan Rzońca, wielokrotnie posłanka Wróblewska i wielu innych, w tym asystenci marszałka Kuchcińskiego. Żadna z tych osób nie spełnia kryterium instrukcji HEAD, która wyraźnie mówi o członkach oficjalnych delegacji” – mówił Robert Kropiwnicki podczas konferencji prasowej w Sejmie.

– “Informacje, które do nas docierają, które będziemy weryfikować w najbliższych dniach mówią, że jednak spora nieobecność marszałka Karczewskiego w ostatnich dniach nie jest przypadkowa. Do tych spraw będziemy wracać. Badamy tę sprawę. Słyszałem wywiad pani Justyny Dobrosz-Oracz z marszałkiem Karczewskim, który mówił, że nie latał z rodziną samolotem. Z naszych informacji wynika, że być może do takich lotów doszło – dodał Cezary Tomczyk.

Sprawę pogarszają niedorzeczne tłumaczenia towarzyszących marszałkowi Kuchcińskiemu posłów PiS i ich bliskich, którzy oczywiście nic nie mają sobie do zarzucenia, albo przekonując (niezgodnie z prawdą), że problem generują nieprecyzyjne przepisy, które zamierzają poprawić (czytaj zalegalizować rządowe taksówki dla braci pisowskiej), albo z bitą i arogancją przekonują, że w zasadzie nic się nie stało i szkoda się silić na tłumaczenia.

“Ja mieszkam na Podkarpaciu, 70 km od Rzeszowa. Zazwyczaj podróżuję albo własnym samochodem, około 6 godzin, albo samolotem należącym do LOT-u. Tego dnia, jak pamiętam, nie było wolnych miejsc w samolotach rejsowych (…). Pewnie bym pozostał w Warszawie i czekał na wolny rejs, ale tego dnia Instytut Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie opuściła moja żona. Otrzymała po wyjściu ze szpitala kilkaset sztuk ampułek leku, który trzeba przechowywać w stanie zamrożonym – po rozmrożeniu leki nadają się do wyrzucenia. I zrodził się problem, jak dotrzeć z tymi ampułkami jak najszybciej do domu, tak żeby się nie rozmroziły. (…) Dowiedziałem się, że pan marszałek będzie leciał do Rzeszowa – i skorzystałem z tej sposobności” – mówił w RMF FM Stanisław Piotrowicz. Na uwagę, że codziennie w podobnej sytuacji są też inni Polacy, wzniósł się na Himalaje populizmu przekonując, że marszałek Sejmu każdemu potrzebującemu takiej “przysługi” z pewnością by pomógł.

Jeszcze bardziej kuriozalne tłumaczenie wybrał inny poseł PiS, Bogdan Rzońca, częsty bywalec lotów linią lotniczą “Air Kuchciński”. Stwierdził, że była to jedyna okazja, by spokojnie porozmawiać ze swoim kolegą z regionu o sprawach Podkarpacia, bo w Sejmie nie sposób marszałka uchwycić. Na dodatek arogancko stwierdził, że żadnej ujmy państwu nie przynosi to, że posłowie partii rządzącej wożą swoje rozpasane tyłki samolotem dla VIP. “Poprosił mnie, bym mu towarzyszył. Interesował się sprawami podkarpackiej infrastruktury drogowej– mówił poseł Rzońca. To była szansa na spokojną wymianę informacji potrzebną w naszej pracy dla Podkarpacia” – dodał.

“Dobrze zrobiłem, że wsiadłem do tego samolotu. Jakiejś tam wielkiej ujmy państwu polskiemu ani samolotowi... Bo przecież nie ugryzłem siedzenia ani nie popsułem samolotu, tylko rozmawialiśmy jak ludzie. Bo był czas, naprawdę był czas, spokojnie 30-40 minut porozmawiać” – zapewniał bezwstydnie polityk PiS.

Można odnieść wrażenie, że rządzący kompletnie się już pogubili w rozbrajaniu tej bomby i na każdym kroku pogrążają się coraz bardziej. Nam jedynie pozostaje czekać na kolejne rewelacje w tej sprawie, bo że jest ich bez liku chyba już każdy widzi.

Kmicic z chesterfieldem

Polityk PSL podzielił się tymi informacjami w programie Poranek Radia TOK FM. „Jeżeli dzisiaj dyskutujemy o demoralizacji marszałka Kuchcińskiego, to może warto by było zapytać, gdzie mieszka pracujący syn marszałka. Czy w mieszkaniu sejmowym, które marszałek Kuchciński ma ze środków sejmowych, nie zamieszkuje cała jego rodzina? Zapytajcie państwo, czy przypadkiem w mieszkaniu służbowym Kuchcińskiego nie mieszka cała jego rodzina. Jeśli osoba pracująca, korzysta z mieszkania, które należy do posła, to jest kolejne nadużycie władzy” – stwierdził poseł.

Doniesienia Sawickiego wywołały spore zamieszanie na Twitterze. Większość internautów jest po prostu oburzona postawą Kuchcińskiego. „Panie Krzysztofie Brejza czy można sprawdzić kto mieszka w służbowym mieszkaniu, marszałka Kuchcińskiego? Jak podaje Radio TOK FM podobno lokal na nasz koszt zamieszkuje syn marszałka z rodziną. Czy ich też podatnik ma utrzymywać” – zapytała jedna z użytkowniczek serwisu.

To nie koniec szokujących doniesień. Jak się okazuje, „afera samolotowa” marszałka jeszcze się nie…

View original post 2 568 słów więcej

 

Nauczyciele fundują przyszłość, zwycięstwo, a PiS jest naszą porażką

Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Sławomir Broniarz ogłosił, że w sobotę zostanie zawieszony pierwszy etap strajku nauczycieli.

Decyzję tę argumentował troską o uczniów klas maturalnych i prawidłowy przebieg egzaminu dojrzałości.

„Nie bylibyście w stanie zastąpić nauczycieli, zaryzykowalibyście dobro uczniów, skazalibyście ich na ten stres. Nie wzięliście za nich odpowiedzialności – dlatego bierzemy ją my” – zwrócił się do rządzących.

Następnie szef ZNP podsumował dotychczasowe rezultaty akcji protestacyjne i , oświadczył : „Z całą stanowczością chcę podkreślić: niczego dziś nie podpisujemy. Nie składamy broni. Nie przystąpimy też do fasadowych negocjacji organizowanych przez rząd”.

„Proszę być gotowym na wrzesień” – zaapelował Broniarz do premiera Mateusza Morawieckiego.

Jednocześnie zapowiedział, że w czerwcu ZNP zorganizuje „prawdziwy okrągły stół” edukacyjny.

Depresja plemnika

Jesienne wybory parlamentarne na wiele lat określą kierunek, jaki obierze nasz kraj w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Wszyscy już wiemy, jaka jest alternatywa – konsekwentne utrwalanie kołtuństwa, państwa wchodzącego z butami do naszego życia, opresyjnego fiskusa, niewydolnej służby zdrowia i oświaty podlane sosem fałszywego patriotyzmu i rozdawnictwa pieniędzy albo powrót na drogę europejskości, z odpowiedzialnie prowadzoną polityką wewnętrzną, przywrócenie Polski do grona liczących się graczy na arenie międzynarodowej i traktowanie wszystkich obywateli z należytym im szacunkiem, niezależnie od poglądów czy stylu życia. O tym wszystkim zdecydujemy już tej jesieni. Nic więc dziwnego, że zarówno rządzący, jak i opozycja pracują nad strategiami na najbliższych kilka miesięcy. O tym, który scenariusz może dać demokratycznej opozycji największą szansę na sukces pisze dziś Paweł Wiejas z Wirtualnej Polski, przytaczając wyniki sondażu na panelu Ariadna.

Okazuje się bowiem, że kluczowa z punktu widzenia odsunięcia PiS od władzy może być decyzja Roberta Biedronia i jego…

View original post 851 słów więcej

 

Pisowcy politycy za SKOK-i bekną

Najczęściej powtarzanym argumentem Prawa i Sprawiedliwości przeciwko powoływaniu komisji śledczej w sprawach bulwersujących w ostatnich tygodniach opinię publiczną jest to, że państwo sprawnie działa w kierunku wyjaśniania ujawnionych afer, więc nie ma powodów, by sprawą zajmowali się posłowie. Wczorajsze ustalenia portalu Onet w sprawie tajemniczego kredytu, jaki rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego wziął w SKOK Wołomin, którego działanie jest już dziś nazywane największą aferą finansową III RP sprawiają, że obywatele mają prawo nie mieć pewności, że służba podległa Ernestowi Bejdzie oraz ministrowi koordynatorowi służb specjalnych Mariuszowi Kamińskiemu sprawę wyjaśni w sposób należyty i bezstronny.

Przypomnijmy, zespół dziennikarzy Onetu dotarł wczoraj do dokumentów, z których wynika, że Piotr Kaczorek, niegdyś pracownik Komendy Powiatowej w Wołominie oraz starostwa powiatowego w tym mieście (gdzie znalazł zatrudnienie po odejściu z CBA za ery Pawła Wojtunika), a obecnie rzecznik CBA, wziął w 2013 roku kredyt w wysokości 160 tys. złotych z feralnej kasy w Wołominie. Nie byłoby w sprawie zapewne nic bulwersującego, gdyby nie fakt, że Kaczorek praktycznie od samego początku swoich zobowiązań względem blisko 250 tys. oszukanych klientów kasy nie spłacał. Z akt sprawy upadłościowej, w której znajduje się pokaźna lista dłużników (wśród nich znajdują się przecież setki podstawionych “słupów”, dzięki którym wyłudzono ze SKOK Wołomin ponad 3 mld złotych) wynika, że w ciągu kilku lat z pożyczonej kwoty Kaczorek spłacił zaledwie 4 tys. zł. Wraz z odsetkami, także karnymi, wciąż zalegał w lipcu 2017 r. na kwotę ponad 204 tys. zł. Gdy afera wybuchła na dobre, a media trąbiły o olbrzymich wyłudzeniach, spłaty kredytu w ogóle ustały. Dlaczego Kaczorek nie wywiązywał się ze swoich zobowiązań? W rozmowie z Onetem odmówił udzielenia wyjaśnień.

W sprawie najbardziej bulwersujące jest jednak to, że to właśnie CBA bada obecnie sprawę SKOKu Wołomin, co sprawia że mamy do czynienia ze skandalicznym konfliktem interesów. Co więcej, wobec ujawnionego mechanizmu wyłudzeń oraz jego skali, służby zajmujące się tą sprawą powinny bardzo szczegółowo przesłuchać każdego dłużnika kasy, który swojego zobowiązania nie wypełniał z uwagi na narzucający się wniosek, że mógł w jakiś sposób współpracować z organizatorami procederu. Czy możemy dziś wierzyć w to, że Piotr Kaczorek zostanie rzetelnie przesłuchany w tej sprawie przez swoich kolegów z CBA? Wątpliwości narzucają się same.

W Sejmie Robert Kropiwnicki z Platformy Obywatelskiej wezwał ministra Mariusza Kamińskiego do złożenia wyjaśnień w tej sprawie.

Zażądał także, by Centralne Biuro Antykorupcyjne zostało natychmiast odsunięte od dalszego udziału w śledztwie w sprawie SKOK Wołomin, a sprawa trafiła do komisji ds. służb specjalnych. Jeszcze dalej poszedł Krzysztof Brejza, który w rozmowie z portalem Onet.pl stwierdził, że wobec ujawnienia tego skandalu powinno dojść do natychmiastowej dymisji szefa CBA oraz ministra koordynatora. 

Sprawa niewątpliwie jest rozwojowa. Jak poinformował dziś portal Onet, po wczorajszej publikacji w CBA zapadła decyzja o zawieszeniu Piotra Kaczorka oraz o wszczęciu postępowania wyjaśniającego.

– Biuro Kontroli i Spraw Wewnętrznych Centralnego Biura Antykorupcyjnego wszczęło postępowanie wyjaśniające mające na celu szczegółowe i dogłębne wyjaśnienie okoliczności sprawy związanej z kredytem. Na czas trwania postępowania wyjaśniającego pracownik został zawieszony w czynnościach służbowych – napisało biuro w oświadczeniu przekazanym redakcji.

W tym miejscu warto przypomnieć deklarację minister ds. pomocy humanitarnej Beaty Kempy sprzed ponad dwóch lat. Ważna polityk obozu władzy mówiła wówczas, że PiS jest gotowe zgodzić się na komisję śledczą ws. SKOK-ów, jeśli ta będzie dotyczyć SKOK-u Wołomin.

Ciekawe, czy dziś jest tego samego zdania.

Depresja plemnika

Metropolita poznański i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki filmu „Kler” nie widział. Nie zawahał się jednak porównać go z propagandowym filmem „Żyd Süss”, nakręconym w czasach III Rzeszy. – „Kler” wyreżyserowano według klasycznego antysemickiego filmu „Żyd Süss”. To już było grane za Goebbelsa” – powiedział abp Gądecki w Radiu Poznań.

„Żyd Süss” powstał na zlecenie i pod osobistym nadzorem ministra propagandy III Rzeszy Josepha Gobbelsa. Przedstawia losy trzech Żydów, których postawa jest synonimem stereotypów, dotyczących tego narodu, takich jak chciwość czy skąpstwo. „Żyd Süss” służył nazistowskiej propagandzie m.in. do usprawiedliwiania zbrodni, których Niemcy dopuszczali się na ludności żydowskiej, łącznie z „ostatecznym rozwiązaniem”.

„Kler” dotychczas obejrzało ponad 5 mln widzów.

To trzeci najchętniej oglądany film w polskich kinach po 1989 r. A dlaczego metropolita poznański go nie zobaczył? Jak to stwierdził w Radiu Poznań, ponieważ nie jest pozbawiony rozumu do końca”. Czyżby?

„Trzy dni przed Sylwestrem posłowie…

View original post 3 067 słów więcej

 

IV RP Kaczyński z Morawieckim mogą uskuteczniać po wyborach 2019 pod jakąś celą. To dobre miejsce

Tydzień temu premier Mateusz Morawiecki zarysował wizję małej stabilizacji. Teraz Jarosław Kaczyński mówi w istocie: na rok wstrzymujemy budowę IV RP. Ale prezes PiS przestrzega jednocześnie, że mimo spodziewanego uspokojenia nie można zapominać o – w jego ocenie – wręcz barbarzyńskich rządach PO-PSL.

Jarosław Kaczyński zaczął swoje wystąpienie na spotkaniu klubu PiS od diagnozy, że Polacy mają teraz wielkie oczekiwania i aspiracje – chcą żyć w takim dobrobycie i stabilności jak zasobny Zachód. Samo PiS swoją retoryką i programami społecznymi rozbudza te oczekiwania, ale sprzyjają im też bardzo dobre wyniki polskiej gospodarki.

Uniknąć powtórki z historii

Analogia do roku 2007 jest tu uderzająca. Przed 11 laty gospodarka również pędziła, a mimo to PiS przegrało wówczas wybory i straciło władzę.

Teraz wzrost PKB Polski jest rekordowy wśród państw Unii Europejskiej, a PiS za rok stanie do wyborów parlamentarnych (jesienią 2019 r.). Stawką tych wyborów będzie ugruntowanie dokonanych już zmian, ale przede wszystkim możliwość kontynuowania budowy IV RP – nawet jeśli prezes PiS broni się przed tym określeniem.

Przemówienie premiera Mateusza Morawieckiego sprzed tygodnia i dzisiejsza mowa Jarosława Kaczyńskiego są cezurą: od teraz celem jest przede wszystkim wygrać wybory 2019 r., a nie ordynować kolejne reformy. Bo wygrana PiS za rok oznacza ugruntowanie „dobrej zmiany”, a przegrana jej zaoranie. Dla Jarosława Kaczyńskiego to albo zapisać się trwale w historii państwa, albo zostać wyrzuconym na śmietnik historii. To być albo nie być.

Nienazwana IV RP

Tu nieco historii. Pół roku po przejęciu władzy w 2015 r. Jarosław Kaczyński na Impact’2016 mówił tak: – IV Rzeczpospolita, którą dzisiaj budujemy, to państwo suwerenne wobec innych państw i podmiotów międzynarodowych i gospodarczych.

Wówczas w pierwszym rzędzie siedział – wtedy tylko wicepremier – Mateusz Morawiecki. J. Kaczyński patrząc na niego mówił o „przedsięwzięciu, które jest w centrum całego wielkiego planu IV RP”. – To przedsięwzięcie ma nazwisko i tak się składa, że człowiek noszący to nazwisko, siedzi tutaj naprzeciw mnie. To Mateusz Morawiecki – podkreślał.

Dziś ten sam Morawiecki jest premierem i ma zagwarantować PiS-owi możliwość kontynuowania budowy IV RP po kolejnych wyborach parlamentarnych. Ale aby ten master plan nie spalił, potrzebne jest odroczenie PiS-owskiej rewolucji.

Rozbrajanie miny Polexitu

W ostatnich tygodniach opozycja szermowała narracją o Polexicie. PiS stara się więc rozbroić narrację o lunatycznym wyprowadzaniu Polski przez PiS z Unii Europejskiej. J. Kaczyński idzie tą utartą już ścieżką i dziś.

Jak podkreślił prezes, potrzebna jest „podmiotowa przynależność do UE” – bo Polacy Unię kochają. Ale zastrzegł, że należy pozostać przy polskiej, a nie przyjmować unijną walutę – bo Polacy boją się euro. PiS stara się jednocześnie przejąć unijny sztandar suflując, że oto PiS zapewni Polakom unijny dobrobyt i stabilność. Nijak ma się to do narracji aparatu propagandowego PiS z TVP na czele, jak to nad Wisłą jest bezpiecznie (choćby na tle Francji) i bogato (w porównaniu choćby do Hiszpanii).

AntyPO

W swojej mowie Jarosław Kaczyński nie użył tego określenia, ale de facto uznał, że to współczesny „panświnizm” jest – to już jego słowa – „wyjątkowo groźną i szczególnie intensywnie stosowaną socjotechniką” przez opozycję.

„Panświnizm” czyli przekonanie, że oto każda władza tak samo kradnie. Prezes PiS podjął więc próbę obalenia takiej tezy. – My z aferami walczymy, a jeśli się zdarzają, ich wymiar to pewnie nie jest nawet promil afer [PO-PSL] – podkreślał. I – co warte odnotowania – uderzył w Donalda Tuska przypisując mu uwikłanie w aferę Amber Gold/OLT Express.

Tak żarliwe odgrzewanie przez J. Kaczyńskiego przekazu o „liberałach-aferałach” świadczy dobitnie, że rozlewająca się afera KNF została uznana na Nowogrodzkiej za groźną. – Afery to istotny element władzy PO-PSL – odbijał piłeczkę więc prezes. I zarysował nienową zresztą narrację o błyskawicznej reakcji państwa PiS na afery, co ma różnić PiS od „aferałów”. – My reagujemy twardo, zasadniczo – zaznaczył prezes, wskazując, że aferzyści trafiają teraz do aresztów, podczas gdy – mówił – na opozycji „wszyscy są niewinni”.

Depresja plemnika

„Piekło istnieje na ziemi”, „Dość hipokryzji w Kościele”, „Kościele, nie chroń zła”, „Na to nie ma przedawnienia” – z takimi hasłami protestowali w Gdańsku uczestnicy manifestacji pod pomnikiem ks. Henryka Jankowskiego, któremu zarzuca się molestowanie dzieci.

Figura prałata została opasana łańcuchem, do którego przymocowano tablicę z napisem „Pomnik ofiar Kościoła katolickiego”. Do łańcucha przyczepiono pluszowe maskotki i dziecięce buciki, mające symbolizować ofiary pedofilii.

Jedna z organizatorek protestu Joanna Krysiak ze stowarzyszenia Trójmiejskie Dziewuchy Dziewuchom mówiła podczas wiecu, że „księża powinni być traktowani jak normalni obywatele i powinni ponosili odpowiedzialność za swoje czyny”. – „Pomnik ks. Jankowskiego powinien zostać przekształcony w pomnik hańby Kościoła katolickiego, a jeśli jest to niemożliwe, to w pobliżu powinno się ustawić pomnik ofiar”. Domagają się także wykreślenia prałata z listy honorowych obywateli Gdańska.

W proteście udział wziął Marek Lisiński, prezes Fundacji „Nie lękajcie się”, która pomaga ofiarom pedofilii w Kościele katolickim w Polsce. – „Jestem…

View original post 2 669 słów więcej

Post Navigation